sobota, 21 kwietnia 2018

nie / szczęśliwy



"Była trzecia w nocy.
Wróciłem z imprezy i jak zawsze włączyłem laptopa. Poczta, blog, facebook. Poczta: "0 nowych wiadomości". Blog - dwa nowe komentarze. Przy facebooku nadszedł czas na scrolling. Nudy, nudy, stare, idiota, nic ciekawego, ale wtedy na jej tablicy zobaczyłem link do piosenki Myslovitz "Chciałbym umrzeć z miłości". Rozstaliśmy się tydzień, może dwa wcześniej. Nie pamiętam, bo kiedy codziennie jest się na imprezie, to dni zlewają się w jeden kolorowy ciąg wrażeń, alkoholu i nagich fragmentów ciał.
W tym samym czasie ona słuchała tej piosenki.
Zawsze uważałem Myslovitz za kapelę dla przygłupich nastolatek.
Nigdy nie byłem na ich koncercie. Nigdy nie słuchałem ich piosenek, chyba że byłem do tego zmuszony, więc zwykle działo się to w busach i rozpadających się Autosanach z drzwiami otwieranymi klamką, którymi dojeżdżałem do miasta przez całe liceum i połowę studiów.
Dla mnie wrzucanie takich piosenek było zabawne i miało prawo takie być. To ona kochała mnie bardziej. To ja chodziłem i mówiłem wszystkim jaki jestem bystry i jak jest mi ciężko żyć wśród osób, które nie są tak bystre jak ja. To ja zachowywałem się jak szczyl puszczając ją kantem przy każdej okazji. (...)
- Jest mi wystarczająco ciężko ze sobą, żebym miał jeszcze być z tobą - tyle powiedziałem.
Nacisnąłem przycisk: "Play". Rozległo się typowe dla Myslovitz wycie, które kontrastowało z szumem w mojej głowie. Zacząłem przeglądać dalej tablice, a jednym uchem słuchałem sączących się słów:
- Świat wypadł mi z moich rąk. Jakoś tak nie jest mi nawet żal...
Pokręciłem z niesmakiem głową.
Scrolluję facebooka i słucham dalej.
- Czy Ty wiesz jak chciałbyś żyć?
To mi dojebało. Aż zastygłem, bo było to uderzenie prosto w moje najczulsze miejsce. Zawsze mówiłem, że jeśli ktoś chce poznać faceta, który nie wie czego chce, to ja na pewno nim nie jestem. Była to prawda, ale niepełna. Dokładnie wiedziałem na co mam ochotę w tej chwili. Wiedziałem też ile chcę zarabiać, na czym i kiedy zacząć to robić łącznie z planem pięcioletnim. Wiedziałem, jak ma wyglądać idealne miejsce, w którym będę żył.
Tylko za chuja nie wiedziałem z kim miałbym tam żyć.
Słuchałem dalej i dalej czując się jakby ktoś wycinał moje myśli prosto z mózgu i wklejał w tekst piosenki dobrej dla nastolatek. Nigdy wcześniej nie czułem się tak prosty, banalny i zwyczajny. Byłem pusty. Jakbym w środku nie miał nic poza śmieciami. (...) A ona miała więcej. Kochała mnie tak jak ja zapomniałem, że to jest możliwe.
Kochała mnie takim jakim nie byłem od lat.
Zawsze śmiałem się z uczuć,
 bo gdzieś na pierwotnym poziomie kurewsko bałem się, że kiedyś się skończą. (...).
Mam analityczny umysł. Umysł szachisty. Wyłapuję wzory. Planuję znacznie większą liczbę kroków do przodu niż większość osób, które znasz. Jeśli jestem w czymś wyjątkowy, to właśnie w tym. Ja prawie nic nie pozostawiam przypadkowi. A szkoda. (...). W każdej relacji byłem jednocześnie uczestnikiem i obserwatorem. Sprawdzałem schematy, analizowałem zachowania i zbierałem dane.
Obiektywnie byłem lepszy niż kiedyś, tylko zadziwiająco często nie czułem się szczęśliwy. (...)".
  /"Volant "Sexcatcher"/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz