czwartek, 21 marca 2019

czy coś z tego wyjdzie?




"Generalnie chodzi mi o to, że aby wyszło coś na płaszczyźnie KOBIETA – MĘŻCZYZNA, musi się zadziać na płaszczyźnie CZŁOWIEK-CZŁOWIEK. Trzeba się lubić. Że trzeba szukać nie faceta, ale fajnego człowieka. Może kolegę, może przyjaciela, może partnera – życie pokaże kim dany człowiek będzie. Nie wiadomo tego po pierwszej randce. Może nikim nie będzie. Powiedz o tym laskom. Proszę.

W kobietach najgorszy jest strach. To strach wyczuwacie jak pirania krew. „Czy coś z tego wyjdzie?” , „czy mu zależy?” , „czy jestem dość szczupła?”, „czy będziemy parą?” Piotrze, powiedz kobietom, żeby poznając faceta nie zastanawiały się „co z tego będzie” i czy się temu facetowi podobają. Tylko żeby zastanawiały się czy on podoba się im i czy naturalnie się im rozmawia razem, czy czują się piękne, gdy on na nie patrzy.

Żeby nie czekały na telefon i nie udawały, że nie wiedzą czy się facetowi podobają. Bo wiedzą doskonale, że kiedy się podobają, to facet nie da im możliwości czekania na telefon, tylko dzwoni i pisze w każdej wolnej chwili, zaprasza na randki. I płaci rachunek za kolację czy kawę cały dumny, że z taaaaką laską paraduje przed innymi facetami i ci faceci patrzący wokół nie mają wątpliwości, że to randka, ponieważ na randkach płaci facet. Na piwie z koleżanką płaci się po połowie.

Piotrze, powiedz kobietom, żeby nie spotykały się z facetem, którego nie lubią, ale „jest przystojny, wolny, zarabia 20k na rękę”. Żeby nie spotykały się z facetem, który pozwala im się zastanawiać „zadzwoni/nie zadzwoni?”, a jednocześnie je dyma, a one udają orgazmy, żeby jednak zadzwonił następnego dnia.

Żeby nie szły do łóżka w nadziei, „a teraz coś z tego będzie, bo się bzykamy”. Powiedz, że jeśli zastanawiają się „czy coś z tego będzie?” to znaczy, że to pytanie retoryczne i na pewno nie będzie, bo to pytanie oznacza śmierć fajności między ludźmi.

Powiedz im, bo mi kobiety nie uwierzą. Faceci na mnie lecą. I żadna nie uwierzy, że nie lecą na mnie dlatego, że mam włosy do połowy zgrabnej dupy, ale dlatego że… umiem być sama i się tego nie boję. Jeśli się czegoś boję to tego, że związek może mi skurczyć czas dostępny na moją osobistą fajność tylko dla mnie. Próbujesz im to wbić do łbów na blogu, ale to ostatnia rzecz w jaką kobiety uwierzą.

Robię co lubię i większość z tych zajęć nie wymaga kasy czy odpowiednich gadżetów. I zdarza mi się wielokrotnie, że wolę posiedzieć sama i „Downton Abbey” pooglądać, niż iść na randkę. Bo mam na to ochotę. I mówię to facetom otwartym tekstem.

Wkurza ich to, bo nie kumają, jak można oglądać serial o angielskiej wsi w latach 20-tych zamiast iść na sushi do zajebistej knajpy. Można. Nie boję się, że przez to facet pójdzie sobie.

Mi zajęło dwa lata, żeby to skumać i żeby się nie bać „czy coś z tego wyjdzie”. Musiałam przerobić wiele sytuacji, które teraz mnie śmieszą, ale kiedyś mnie załamywały. Popełnić różne rodzaje błędów i wyciągnąć wnioski. Powiedz laskom, żeby nie musiały tracić na zrozumienie tego dwóch lat, jak ja.
/Eva - listy do Czarnego/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz