piątek, 11 grudnia 2015

Każda relacja...to praca...




Kiedyś wierzyłem w to, że możliwe jest spotkanie kogoś na tyle dobrego, że związek z tą osobą jest łatwy, a dwie osoby będą w magiczny sposób się uzupełniały. Przecież na początku związku to działa! Spotykacie się w rytmie jedno spotkanie – dwa, trzy dni przerwy i nikt nie narzeka na męczącą pracę, zły dzień albo brak ochoty na seks. Różnica jest taka, że nie widzicie się bez przerwy. Poświęcacie sobie dwa dni w tygodniu i macie czas zająć się sobą, stęsknić i przesunąć w pracy projekty na dzień wcześniej, żeby w dzień randki wyjść wcześniej, wziąć prysznic i bez żadnego stresu spędzić z kimś przyjemny wieczór.
Związki działają tak, że oczekuje się tego samego standardu każdego dnia, a to rodzi dużą presję, bo trzeba wykazywać się w pracy i na co dzień w mieszkaniu. W praktyce więc trzeba pogodzić się z tym, że związek to nie będzie wieczny miesiąc miodowy, a następnie zaplanować dni bez pracy, telefonów i internetu, wspólne wyjścia na kolacje i mówienie sobie dobrych rzeczy. Inaczej mówiąc – tego chwasta zwanego relacją, trzeba podlewać, bo nawet wielka przyjaźń pozbawiona uwagi się kończy.
Nie istnieje nikt, kto urodził się, żeby rozwiązać twoje problemy.
Spotkałem dużo osób, które były rozczarowane swoimi związkami. Nie wynikało to z tego, że druga osoba była zła, ale z tego, że nie była tak dobra jak oni by tego bezpodstawnie chcieli.
Wiele osób działa według schematu, w którym szukają kogoś kto uzupełni ich braki. Zamiast partnerstwa szukają zaawansowanego pasożytnictwa. Nieśmiałe dziewczyny chcą pewnych siebie facetów. Mężczyźni z brzuszkiem fotomodelek. Laski wychowywane w biedzie najczęściej nie zarabiają pieniędzy, ale szukają kogoś, kto to robi. W ten sposób ludzie zamiast oczekiwać od siebie, oczekują tylko od kogoś budując listy zadań do spełnienia: rozbawiaj mnie, noś zakupy, gotuj obiady, bądź w wiecznej gotowości do uprawiania seksu, zabieraj na wakacje i bądź wszystkim tym, czym ja nie jestem.
Później zawsze zostaje gorycz zawodu. Zawodu tym, że celem drugiej osoby nie jest uszczęśliwianie kogoś, że każdy ma wady, własne cele, problemy i niechęć do funkcjonowania bez przerwy na 120%. Wiele kobiet i równie wielu mężczyzn nie potrafi wybaczyć innej osobie najgorszego wyobrażalnego grzechu – tego, że też jest człowiekiem.
Nawet ja nie jestem wystarczająco cyniczny, żeby uważać, że emocjonalny spokój w związku jest dobrym powodem do rozstania, bo jest wiele lepszych. Agresja, zdrady, poważne życiowe nieogarnięcie, podcinanie sobie nawzajem skrzydeł i wbijanie w siebie igieł, rozbieżność kluczowych celów, nieumiejętność albo niechęć do życia z kimś na stałe – i to tylko te wymienione na jednym oddechu.
Jeśli więc oczekujesz, że spotkasz osobę, która będzie żyć dla ciebie, z którą utrzyma się pierwsza faza miłości przez lata, a związek będzie dobrze funkcjonował bez kiwnięcia palcem to możesz mieć pewność, że się na tym mocno przejedziesz. Równie dobrze możesz się rozpędzić i z baranka walnąć w ścianę. Zaboli podobnie, ale zmarnujesz mniej czasu.
Pustki w życiu nową cipką ani większym kutasem nie zastąpisz. Nie powstrzymasz mijającego czasu. Nie poczujesz się trwale lepiej. Możesz to zrobić robiąc więcej ważnych i wartościowych dla siebie rzeczy, zamiast liczyć, że tym razem motylki w twoim brzuchu nie pozdychają.
One zdychają zawsze. Żołądki są słabym miejscem do hodowania motyli...
 /Volant/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz