czwartek, 30 sierpnia 2018

światła (nie)równoległe



"- Tutaj nasze drogi się rozchodzą. - stanęła, puściła moją dłoń i popatrzyła na mnie poważnie. Zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi. 
Byłam przerażony więc zdołałem wydobyć z siebie tylko kilka słów:
- Nasze drogi nigdy się nie rozejdą.
- Już się rozeszły.
- Nie mogą się rozejść, bo jesteśmy jak światła równoległe. Sama to powiedziałaś. Pamiętasz. Przenikamy siebie nawzajem i zawsze będziemy blisko. Być może nigdy się nie połączymy tak jak byśmy tego chcieli, ale nasze historie zawsze będą tworzyć się obok siebie.
Spuściła wzrok i pokręciła głową.
- Nie.
W jej rozumowaniu "nie" zawsze znaczyło "nie". U mnie to było raczej "może" czy "być może". Nasze słownictwo zupełnie się od siebie różniło, prawdopodobnie dlatego było między nami zawsze tyle wojen, kiedy próbowaliśmy porozumiewać się werbalnie.
- Czy kiedyś jeszcze cię spotkam?
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Nie po to się odchodzi, żeby wracać. - odpowiedziała filozoficznie.
- Mam wrażenie, że ty zawsze znikasz, tylko po to, żeby wrócić. - odpowiedziałem w jej stylu.
- Nie tym razem. - ucięła rozmowę i rzuciła się do ucieczki. Nie mogłem jej dognić. 
Do tej pory myślałem, że porusza się z prędkością światła i spokojnie ją złapię w locie. 
Nie spodziewałem się, że przyjmie prędkość tachionu i zupełnie zniknie z mojego pola widzenia. Przez myśl przeszła mi nasza rozmowa, którą odbyliśmy całe wieki temu. 
Zapytała mnie wtedy ile razy będziemy jeszcze próbować. 
Odpowiedziałem, że do momentu aż się uda.
 Obiecałem jej to.
 Nie miałem zatem wyjścia. 
Musiałem cofnąć czas i zacząć tę historię od początku..."
/Aleksandra Steć/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz