piątek, 19 sierpnia 2016

...grzybobranie...







...To uczucie, kiedy przyjmujesz na twarz pajęczynè tak wielką, że masz przeczucie graniczące z pewnością, że już nigdy nie rozkleisz oczu...
Kiedy po głowie biegnie Ci pająk wielkości małego kota, a Ty wmawiasz sobie, że to "kwiaty we włosach potargał wiatr"...
Kiedy czujesz, że zgromadzone w pachwinach kleszcze wkrótce niechybnie założą samozwańczą Republikę Ludową Boreliozy....
Kiedy znalezionego po paru godzinach tułaczki po chaszczach podgrzybka zajączka z niedowierzaniem i nadziejà kroisz na milion kawałków w poszukiwaniu choć jednego miejsca bez robaka, aż wreszcie stwierdzasz, że w sumie co te robaki szkodzą...?
Kiedy gnębiony przez komary pokonujesz przez krzaki i bagna w półprzysiadzie życiowy dystans niosąc na sobie i w koszyku całą leśną faunè i marne ogryzki flory, śluzem z grzybów na dłoniach zatykajàc podrapania na twarzy...
Ale to wszystko i tak nie szkodzi, bo towarzyszy Ci cały czas rozkoszne domniemanie, iż za rogiem może czaić się maślaczek...

...grzybobranie....
/ M.Ł/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz