środa, 28 grudnia 2016

miłość to nie pluszowy miś....




"Od dwóch tygodni intryguje mnie ktoś, z kim nie rozmawiam,
 a bardzo bym chciała 
- po postu nie wiem jak. 
 Nie zamieniłam z nim słowa, 
a wyobrażałam już sobie jak z zamkniętymi oczyma leżę spokojnie w zgięciu jego ramienia. (...) Szeptał mi coś do ucha, a ja się uśmiechałam, zostałam obdarowana całusem w głowę. 
I to było piękne, przez chwilę poczułam się tak, jak powinien czuć się człowiek, którym chcę być. 
I wtedy zrozumiałam... miłość jest suką, ale leczy rany. 
Jak kolagen na zmarszczki - wypełnia pęknięcia i głębokie blizny po swoich pazurach. 
Po tych wszystkich cierpieniach, po części zadanych przez miłość, 
po części przez życie, zrozumiałam, że nikt nigdy w życiu nie kochał mnie tak,
 jak potrzebowało tego moje zbolałe serce i klęcząca na kolanach dusza. 
Zawsze było nie tak, za płytko, zawsze śmierdziało toksycznością. 
A chcę z nim inaczej - chcę naprawdę i chcę tak, jak pragnę.
Tylko nie jestem dobra w pierwszych krokach, nie mam odwagi na zaczynanie... 
Myślę, że to jest współczesna tragedia 
- w tym zimnym świecie mieć w sercu ciepła tyle co słońce,
 miłości jak morze, a nie móc nikogo nią obdarować. 
I płonąć w tym cieple, tonąć w głębinach miłości."
/K. Bagieńska/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz