piątek, 12 lutego 2016

Charyzmatyczna dziewczyna...





Charyzmatyczna dziewczyna.
To nie jest kolejna opowieść o księżniczkach w lateksowych spódniczkach …
To opowieść o dziewczynie, która w swojej czerwonej kurteczce przemierza ten świat, która codziennie zmaga się z górą niedoskonałości, z żelazkiem palącym jej nową koszulę, z chowającymi się kluczami w torebce, z całą masą małych psotników utrudniających to dziewczęce życie.
...
Pewnie oczekujecie kolejnej miłosnej historyjki, gdzie jest wiele czułych słówek, szczęśliwe zakończenie, kareta, kobierec i masa tego weselnego "burdla". Nie, nie tym razem…Chcę przedstawić wam kobietę, która tworzy wybuchową mieszankę ,o takkkk! - Charyzmatyczna, niepoprawna romantyczka, estetka, tradycjonalistka a wszystko owiane delikatną nutką pikanterii z dobrym smakiem, myślę ze Gordon Ramsay z piekielnej kuchni nie dobrał by lepiej składników. Ta dziewczyna w czerwonej kurteczce nauczyła mnie wiele nie zdając sobie nawet z tego sprawy, pokazała że łózko nie jest tylko do spania, nawet nie zdajcie sobie sprawy ile rzeczy można robić na leżąco? Nie, nie chodzi tutaj o te pikantne tematy, chociaż owszem, to też, ale to zostawiam dla siebie…, dowiedziałem się dzięki niej że białe skarpetki nie pasują do czarnych spodni a jeżeli do owsianki nie dodamy mleka i nie przypilnujemy, to powstanie nam trochę upośledzony baton "Corney".
W walentynkowy wieczór czekałem na Nią w kinie, nasze drugie spotkanie…setki dziewczyn przewija się tego dnia przez multipleks a ja ciągle wypatruje tej jednej, tej w czerwonej kurteczce.
Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia że to dopiero prolog do znajomości, intensywnej prawie jak kolor jej paznokci, które widziałem raz na jakiś czas, gdy w kinie obejmowała kubek z Colą. Jej usta emanowały taką namiętnością, że nie pytajcie mnie, o co chodziło w tym filmie, wiem że, "pachniała jak Paryż chociaż nigdy tam nie byłem…"
Posiada cztery uśmiechy na rożne okazje, pierwszy: gdy śmieje się sama z siebie, drugi, gdy wydarzy się coś śmiesznego, trzeci, gdy śmieje się z grzeczności i czwarty mój ulubiony, gdy ktoś ją zaskoczy, wygląda wtedy jak taka mała dziewczynka, która dowiedziała się przed świętami że św. Mikołaj nie istniej, ale pomimo to w niego wierzy…
Tutaj nasuwa się pytanie... ideał, muza, obiekt westchnień? hmmm, nie…
Nie ma ideałów, tylko bogowie są idealni, ale my śmiertelnicy mamy jedną rzecz, którą nam cholernie zazdroszczą to że dla nas wszystko jest pierwsze, nowe…nie ma dwóch takich samych pocałunków, takich samych spojrzeń wiem że nigdy nie będzie wyglądać piękniej niż wtedy, gdy rano na pól przytomna błąka się po pokoju i z gracją niczym Kate Winslet zrzucająca szlafrok do portretu tworzącego przez Leonardo di Caprio na planie Titanica, sięga do szuflady po swoje skarpetki…

"To jest opowieść o znajomości, która trwa chodź nie jest pewna swojej przyszłości..."
/Pan Niestandardowy/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz