czwartek, 27 sierpnia 2015

środa, 26 sierpnia 2015

To kim jesteś, to jedyne co naprawdę masz...




"...jeśli chcesz być szczęśliwy, nie przyzwyczajaj się do rzeczy, miejsc i ludzi.,,
Jeśli czegoś pragniesz, nie zastanawiaj się nigdy czy powinieneś...
Zrób wszystko, co da Ci tę możliwość i po prostu wyciągnij po to rękę...
Staraj się czerpać radość z każdej chwili i nigdy nie żałuj niczego, co choć przez chwilę tę radość Ci dało. Nie trwoń czasu, życie jest na to zbyt krótkie...
Jeśli kogoś kochasz - powiedź mu o tym. Lepiej przez 5 minut poczuć się jak głupek, niż całe życie żałować,... że się nie spróbowało...
Czujesz, że nie pasujesz do towarzystwa, w którym przebywasz? Zmień je. Uwierz, nie zatęsknisz za nim...
Jeśli masz jakieś marzenie - rusz tyłek, bo marzenia same się nie spełnią. Je się spełnia. I nigdy, przenigdy, nie przepraszaj za to, co szczerze powiedziałeś, co czujesz i co myślisz, bo to tak, jakbyś przepraszał za to kim jesteś,
a to kim jesteś, to jedyne co tak naprawdę masz..."


Wspaniałe pomysły kosztują grosze....



"...powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia, powtarzając każdego dnia te same drogi, kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia, kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru, kto nigdy nie rozmawia z nieznajomymi...

 Powoli umiera ten, kto unika w swoim życiu pasji, kto zawsze przedkłada czarne nad białe i poszczególne chwile nad całą paletę emocji, które powodują, że błyszczą oczy, że na twarzy pojawia się uśmiech, że serce bije mocniej w konfrontacji z błędami ...i uczuciami...

 Powoli umiera ten, kto nie wywraca stołu, kto jest nieszczęśliwy z pracy, kto nie ryzykuje pewności dla niepewności realizacji marzeń, kto nigdy, choćby raz w życiu, nie odłożył na bok racjonalności...


 Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, kto nie słucha muzyki, kto nie znajduje dobra w sobie...


 Powoli umiera ten, kto niszczy swą miłość własną, kto znikąd nie chce przyjąć pomocy, kto idzie przez życie narzekając na własne nieszczęście i na deszcz, który pada...


 Powoli umiera ten, kto rezygnuje z projektu przed rozpoczęciem go, kto nie pyta o to, czego nie rozumie i nie odpowiada, kiedy zna odpowiedz..."


 /Pablo Neruda/

 

wtorek, 25 sierpnia 2015

...niespodzianki od losu....

 
 


...Czasem trudno dojść za jakie sprawy spłacamy długi np. po latach albo co było na początku tego rachunku… Dlatego ja mam taką dewizą: płacę swoje rachunki i długi…i z dwojga wolę żeby ktoś miał u mnie pożyczkę niespłaconą, niż mieć u kogoś dług. Wiem, że życie i tak wyrówna rachunek jak nie przez tę osobę to przez inną, zwrot i tak będzie w tej czy innej formie, która będzie dokładnym ekwiwalentem wartości jaką to coś dla mnie przedstawia…lub nawet lepiej. To są tzw. niespodzianki od losu, wynagrodzenie za cierpliwość, za dobre słowo, za szczodrość, za nieżałowanie, za z dobrego serca dawanie…o którym ty może już nie pamiętasz ale wszechświat za Ciebie pamięta, bo w księdze "dał i dostał" widać te wymiany i intencje z jakim dokonujemy spłat i dopłat oraz wymian...


poniedziałek, 24 sierpnia 2015

...umarła dla mnie...



"Po jakimś czasie, zaniepokojony przedłużającym się milczeniem, zadzwoniłem do niej, a nawet gotów byłem pojechać (...). Nie bez obawy czekałem, kto podniesie słuchawkę. Podniosła ona.
- Dlaczego tak długo nie dzwonisz?
Wyczuła widocznie zaniepokojenie w moim głosie.
- Czyżbyś się o mnie martwił? To miłe - powiedziała. - Praca, praca, mój drogi. Często wracam dopiero wieczorem do domu. Poza tym z matką mam kłopoty, nie wstaje już z łóżka. Ale cieszę się, przynajmniej odkryłeś..., że telefon działa w obie strony.
Jej złośliwość nie tyle mnie dotknęła, co zdziwiła, ponieważ nie zdarzyło się, aby kiedykolwiek pozwoliła sobie nawet na ironię. Była łagodna, nieśmiała, jakby kryjąca się w sobie przed światem, ludźmi. Niewiele też mówiła, wydawało się, że każde słowo wymaga od niej odwagi czy wręcz zaufania samej sobie, że nie powie czegoś niestosownego. Również głos jej mnie trochę zdziwił, był nie tak czysty jak dawniej. Zaniepokojony tym zmienionym jej głosem, powiedziałem:
- Może mógłbym ci w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję. Nic mi nie potrzeba.
- W takim razie przyjadę - powiedziałem. - Kiedy byś chciała?
- Nie przyjeżdżaj, nie będzie mnie.
- Co znaczy, że cię nie będzie?
- Po prostu nie będzie. Czy to tak trudno zrozumieć?
- Właśnie nie rozumiem.
- A czy ja nie mogę gdzieś wyjechać? - w głosie jej zadrgało. - Muszę tylko znaleźć kogoś, kto by się zaopiekował matką. Przepraszam cię, nie mogę dłużej rozmawiać.
Coś tam jeszcze rzuciłem do słuchawki, lecz już mi nie odpowiedziała. Naszły mnie wątpliwości, czy mówiła prawdę, że wyjeżdża. Odczekując cierpliwie, pojechałem dopiero za jakiś czas. Jeśli jeszcze nie wróciła, przynajmniej dowiem się, dokąd pojechała i kiedy wróci. I dowiedziałem się, że umarła...".


/Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"/


P.S.
"umarła dla mnie,.... bo żyć z nią nie chciałem..."

...tylko to, co prawdziwe... ma sens....

 


Brad Pitt o Angelinie Jolie...

 "Moja ukochana zachorowała. Stała się nerwowa ze względu na problemy w pracy, życie osobiste, niepowodzenia i dzieci.
Schudła 15 kg i ważyła zaledwie 45 kg. Wyglądała na wychudzoną i bez końca płakała. Daleko jej było do szczęśliwej kobiety. Cierpiała na uporczywe bóle głowy, bóle serca, bóle nerwowe w plecach i żebrach. Nie mogła spać, zasypiała dopiero nad ranem i cały dzień czuła się zmęczona. Nasz związek stanął pod znakiem zapytania. Jej ...uroda gdzieś uleciała pozostawiając ją w samotności. Sińce pod oczami pogłębiały się, jej głowa się trzęsła, a ona sama przestała o siebie dbać. Odrzucała propozycje filmowe, nie przyjmowała żadnej roli. Straciłem nadzieję i zacząłem się zastanawiać nad separacją...
Ale wtedy zdecydowałem się działać. Przecież miałem najpiękniejszą kobietę na świecie. Piękność, do której wzdycha połowa mężczyzn i kobiet na ziemi, a ja byłem tym, który ma przywilej zasypiać u jej boku i ją przytulać.
Zacząłem ją zasypywać kwiatami, pocałunkami, komplementami.
Zaskakiwałem w każdej minucie. Dawałem prezenty i żyłem dla niej. Publicznie się wypowiadałem jedynie o niej. Skupiłem się wyłącznie na niej. Chwaliłem przed nią samą, a także przed przyjaciółmi.
Nie uwierzycie, lecz ona rozkwitła. Poczuła się lepiej.
Przybrała na wadze, jej nerwowość stała się przeszłością, a ona sama pokochała mnie mocniej niż kiedykolwiek. Nie miałem pojęcia, że może kochać aż tak mocno.
I wtedy zrozumiałem ważną rzecz: Kobieta jest odzwierciedleniem
mężczyzny. Jeśli prawdziwie ją kochasz, stanie się dla ciebie wszystkim..."



P.S.

"Przez te wszystkie lata w związku nauczyłem się jednej ważnej rzeczy. Mimo upływu czasu, a może nawet właśnie przez to, trzeba codziennie dorzucać do pieca, żeby się żarzyło. Myśleć o tej drugiej osobie, robić drobne niespodzianki, dawać znak, że się kocha. Wszyscy faceci, którzy budzą się rano, powinni pamiętać o tym, że tak jak idzie się do piwnicy sprawdzić, czy w piecu się jeszcze pali, tak samo trzeba podtrzymywać temperaturę między dwiema osobami. Myśleć, kombinować. I nie chodzi o przynoszenie kwiatów, to może być drobiazg, SMS. Ale ognia trzeba pilnować, to jest rzecz najważniejsza."
/.../

piątek, 21 sierpnia 2015

...oprócz błękitnego nieba...nic mi dzisiaj nie potrzeba...

"...nie planuj tyle... nie kontroluj rzeczywistości... obserwuj i daj się ponieść biegowi wydarzeń... pozwól życiu się wydarzać..."
/Weronika Wer/
 


"...pamiętasz ten moment, kiedy jako dziecko, w wieku koło siedmiu lat, malujesz obrazek i niebo to niebieski pasek u góry kartki? I wtedy przychodzi ten moment rozczarowania, kiedy nauczyciel mówi ci, że tak naprawdę niebo zajmuje cała wolną przestrzeń na rysunku. I to jest ta chwila, kiedy życie zaczyna być coraz bardziej skomplikowane i nieco nudniejsze, ponieważ zamalowywanie kartki na niebiesko jest raczej nużącym zajęciem..."
/Alan Rickman/


P.S.
...oprócz błękitnego nieba....

 
 

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Dawniej chciałam zmnienić świat....dziś....

 
....z morałem...
 

"Żył kiedyś pewien człowiek. Był biedny, ale nie miał zmartwień, cieszył się z drobiazgów, głowę wypełniały mu marzenia. Otaczający świat wydawał mu się szary, brutalny, bez serca, o chorej duszy. Cierpiał z tego powodu. Pewnego ranka, gdy przechodził przez nasłoneczniony plac, przyszedł mu do głowy pewien pomysł: "Gdybym tak zaczął opowiadać ludziom historie? Mógłbym przekazać im smak dobroci i miłości, z pewnością doprowadziłbym ich do szczęścia". Usiadł na ławce i... zaczął głośno opowiadać. Starcy, kobiety, dzieci zatrzymywali się na chwilę, by go posłuchać. Potem odwracali się i szli dalej swoją drogą. Narrator wiedział, że nie można zmienić świata w ciągu jednego dnia, więc się nie zniechęcał. Nazajutrz powrócił na to samo miejsce i znów wysłał z wiatrem najbardziej wzruszające słowa swego serca. Ludzie ponownie zatrzymywali się, ale było ich mniej, niż poprzedniego dnia. Ktoś wyśmiał go, ktoś inny uznał go za niespełna rozumu. On zaś niewzruszenie opowiadał. Z uporem wracał każdego dnia na plac, aby mówić do ludzi, ofiarował im swoje historie o miłości i cudach. Z czasem coraz mniej było ciekawskich i wkrótce pozostał sam, przemawiając do chmur i do cieni przechodniów, którzy szybko go mijali. Nie rezygnował jednak.
Zdał sobie sprawę, że nie potrafił i w zasadzie nie pragnął robić niczego innego, jak tylko snuć swoje opowieści, chociaż nie interesowały one nikogo. Zaczynał mówić mając oczy zamknięte, dla samej przyjemności opowiadania, nie martwiąc się, że nikt poza nim nie słucha. Ludzie pozostawili go z zamkniętymi oczyma. Mijały lata. Pewnego zimowego wieczoru, podczas gdy snuł o zmierzchu jakąś cudowną historię, poczuł, że ktoś go ciągnie za rękaw. Otworzył oczy i zobaczył chłopca. Chłopak z drwiącą miną powiedział:
- Czy nie widzisz, że nikt cię nie słucha, że nigdy cię nie słuchał i nigdy cię słuchać nie będzie? Dlaczego u licha tracisz swój czas?
- Kocham moich bliźnich - odrzekł narrator - dlatego chciałem uczynić ich szczęśliwymi. Chłopak zaśmiał się drwiąco.
- I co biedny szaleńcze, czy stali się takimi?
- Nie - odpowiedział narrator, potrząsając głową.
- Dlaczego więc się tak upierasz? - spytał chłopak, nagle ogarnięty współczuciem.
- Nadal opowiadam i będę opowiadać aż do śmierci. Dawniej chciałem zmienić świat... i zamilkł, potem spojrzenie jego pojaśniało. Powiedział:
- Dzisiaj opowiadam, aby świat mnie nie zmienił."
/.../

sobota, 8 sierpnia 2015

Plażowanie, wyrzynanie, malowanie... na spontanie w ...Bojanie!

Taki sobotni scraperski plażing...
wyżynanie, scrapowanie, malowanie....a to wszystko w  Bojanie na spontanie !

Dary "natury" od Gospodyni na długie jesienne wieczory scrapowe....


Tygodniowa Scrapowa Panna Młoda....z przybornikiem....)



Domowy  Tatowy Chlebek na zakwasie....rewelacja!
 
 





skrzyneczkowe love....niezbędnik scrapowy vel papierowy...
 









Dary natury.....cytryna, malina, żurawina....