sobota, 30 stycznia 2016

Fajnie jest być kobietą dorosłą....




"Fajnie jest być kobietą...
Piękną, młodą i bogatą, mimo że to tylko wyjątek, który potwierdza regułę.
Dobrze jest być kobietą odważną, wolną, niezależną we własnych wyborach,
taką, o której kiedyś amerykańska piosenkarka gospel Mahalia Jackson powiedziała: "Łatwo jest być niezależną, kiedy ma się pieniądze. Ale być niezależną, kiedy nie ma się niczego - to sprawdzian". Tak, taką kobietą fajnie jest być. Naprawdę.
Wtedy można wierzyć w siebie mimo wszystko, a bywa, że i przeciw ...wszystkiemu.
Warto być upartą, zawziętą, zdyscyplinowaną, taką, którą nie da się uwięzić w świecie sztucznie wykreowanych ideałów...
Uwolniona od przesądów i krępującego gorsetu tzw. kobiecych powinności.
Fajnie jest być kobietą dorosłą. Taką, która wie, na czym najbardziej jej zależy,
ale i taką, która ma świadomość ceny, jaką przyjdzie jej zapłacić za własne wybory.
Fajnie jest być kobietą w świecie mężczyzn, którym coraz częściej przychodzi do głowy, że silna kobieta u boku to los wygrany na loterii. Naprawdę. A poza wszystkim dobrze jest być taką właśnie kobietą dla siebie, ale i dla innych kobiet..."
/M/ Domagalik/


P.S.

- Stań się Kobietą niezależną w swoich decyzjach, poglądach, myśleniu - mówił wiatr.
- Miej odwagę pokonywać własne lęki - dodał promień słońca.
- Buduj relacje z ludźmi które będą dla Ciebie pełne radości i satysfakcji - szumiała muszla.
- Doceń swoje osiągnięcia życiowe - radziła róża.
- Kochaj siebie - podsumowała intuicja......

Była sobie wyspa....



Była sobie wyspa...
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
...
Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu - miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie.- odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem:
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Och, Miłość ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc. Wydawało się, że Miłość zginie za zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź. Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec. Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.
- Czas? - zdziwiła się Miłość. -Dlaczego Czas mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważna w życiu każdego człowieka jest Miłość. - Odrzekła Wiedza....
 

piątek, 29 stycznia 2016

Odczuwać...bo to w emocjach jest sens...



"Kiedy, masz 20 – 30 lat i nie dopuszczasz do siebie emocji, to znaczy ze umarłaś/umarłeś i możesz chodzić, oddychać ale i tak jesteś trupem...
W życiu chodzi o to aby zakochiwać się i szaleć na fali emocji, cierpieć i znów walić głowa w mur, mieć motyle w brzuchu i pić wódkę o 4 rano bo znów nie wyszło...
I to jest nasz sens człowieczeństwa. Odczuwać. Nie zamknięcie się w sobie, nie kupowanie kolejnych butów i pralki, ale emocje....

Bo w życiu nie chodzi o stabilność i bezpieczeństwo, bo życie nie jest stabilne
i bezpieczne, cokolwiek nam się na ten temat wydaje.
A na koniec i tak pamiętamy te rzeczy które były niestabilne i niebezpieczne..."
 /Pokolenie Ikea/

wtorek, 26 stycznia 2016

(Bez)wartościowe Internetowe kontakty....




To może mózg też wierzy w to, że rozmowa tete-a-tete i telefoniczna albo na Skypie to to samo?
- Tylko że rozmowa nie jest tylko zakodowaniem i odkodowaniem komunikatu. To również przeżycie, które słuchawka czy ekran osłabiają. Nie dostrzeżemy niuansów, nie poczujemy zapachu. Poza tym, kiedy rozmawiamy z kimś bliskim, kto siedzi obok nas, mamy poczucie niczym rybak na środku morza, że zawsze możemy sięgnąć po koło ratunkowe, gdyby coś złego się działo. A tym kołem ratunkowym ...jest zaspokojenie nagłej potrzeby przytulenia się.
Spotkanie z drugim człowiekiem to nie tylko konwersacja. To także droga, która do niej prowadzi. W świecie rzeczywistym trzeba wstać z kanapy, ubrać się, uczesać. Z samych tych czynności przygotowawczych można czerpać przyjemność. Sam, kiedy ostatnio wybierałem się do opery na „Aidę”, przeczytałem libretto, pozbierałem ciekawostki o tle historycznym, a nie jestem wielkim miłośnikiem opery. Wyjście potraktowałem jako dobry pretekst, żeby się czegoś dowiedzieć.
Spotkanie w Internecie nie wymaga żadnego wysiłku z naszej strony, można siedzieć w piżamie, z brudnymi włosami, a to pielęgnuje w nas lenistwo. Choć nie można powiedzieć, że kontakt w Internecie nie ma absolutnie żadnej wartości, bo ma.
 /Robert Rutkowski/

"Zasady są proste....."





"Ten wpis nie jest dla ludzi, będących w stałych związkach. Ten wpis jest dla ludzi, którym czasem się zdarza z kimś przespać. W sensie jak najbardziej dosłownym – może, ale nie musi chodzić o seks. Tylko zwyczajne: spędźmy razem noc i zobaczymy, co dalej.
I ja na przykład lubię, kiedy dalej nie dzieje się nic. Wiem, że to okropne i gdybym wierzyła w istnienie piekła większego niż to na ziemi, to pewnie uznałabym, że ktoś tam porządnie kopnie mnie za to kiedyś w kostkę. Ale bez większych oporów potrafię wstać rano, bez tulenia się, migdalenia i tych wszystkich słodkości. Wziąć prysznic, sięgnąć po ręcznik do szafki. Rzucić go na łóżko, obok zaspanego jeszcze człowieka i powiedzieć, że przepraszam, ale masz dwadzieścia minut, a później musisz wyjść.
Oczywiście, zawsze wymyślam wymówkę. Spieszę się, bo mam tramwaj, pracę, lekarza. Sąsiadce za pięć minut urodzi się dziecko.
Może wyjdzie, że się tłumaczę, ale takie zachowania nie biorą się znikąd. Kiedyś ktoś pokazał mi to jako świetny sposób obrony. Przed bliskością, angażowaniem się.
I tak mi później zostało.
Bo wyobraźcie sobie noc, która kończy się dopiero nad ranem, jest pięknie i w głowie dźwięczy Wam ach, jak przyjemnie, po czym budzicie się w pustym już łóżku i zamiast wyszeptanego do ucha dzień dobry wita Was rzucone w biegu: jesteś w stanie zebrać się jakoś w sześć minut?
Był to moment przełomowy tak w moim życiu, jak i w tamtej znajomości.
Dotarły do mnie bowiem dwie bardzo ważne rzeczy. Pierwsza: że z tym chłopcem to chyba jednak nie wyjdzie. Druga: że jestem w stanie zebrać się jakoś w sześć minut.
Jasne, że usłyszałam też bajkę z lekarzem. Ale była tak sam wiarygodna jak wróżbita Maciej albo dieta mająca w składzie Snickersy. No, nie. To może być zabawne, może być też smutne. Ale czujesz, że nie może być raczej prawdziwe.
I faktycznie, chwilę później było po znajomości. Ale sposób reakcji pozostał, choć wygodniej sytuować się po drugiej stronie barykady. Zasady są proste: budzisz się, wychodzisz. Spędziliśmy razem noc, ale to jeszcze nie powód, żeby spędzać ze sobą poranki.
Tak, łatwiej mi się z kimś przespać, niż zjeść z nim później śniadanie....
Bo śniadanie, poranna kawa, wspólne mycie zębów albo wyglądanie przez okno – to wszystko są rytuały, które budują relacje. Oswajają Was jakoś ze sobą, zacieśniają więzi. I jeśli nie chcesz, żeby ktoś się za szybko przywiązał, to odcinasz go wprawnym ruchem, jak lekarz pępowinę albo studentka metkę z Reserved.
Wiem, że w ten sposób można zrobić komuś przykrość. Ale jeszcze większą robi się, pozwalając wierzyć mu, że możliwe jest zrobienie z tego miłości.
I myślę, że to będzie kiedyś piękne: powiedzieć komuś nie tylko chodź...
ale w końcu też: zostań..."
/J. Pachla/

poniedziałek, 25 stycznia 2016

...i bzdurą jest to, czego się boisz...




"Najmilszy!
Tu są Mazury, więc wielkie niebo, jezioro spokojne jak pies.
Oczywiście dobry, łagodny pies...
Siedzę na brzegu starej studni, obok gdacze smutna jakaś kura, a ja chcę Ci powiedzieć parę rzeczy ważnych.
...
Nie wiem czy dobrze to pamiętasz. Zadzwoniłeś do mnie parę dni temu i powtarzałeś "jestem wrak"! I mówiłeś, że nic nie napiszesz
I wołałeś "Nie licz na mnie".
Posłuchaj mnie uważnie.
Tu nie chodzi o to, żebym ja na Ciebie liczyła. Chodzi o to, żebyś Ty na mnie liczył Żebyś wiedział, żebyś zawsze wiedział, że masz na świecie człowieka, do którego w każdy dzień, w każdym stanie i o każdej godzinie możesz przyjść...
Bo nie przeraża mnie to, że mówisz o sobie złe słowa. Nawet wtedy, kiedy dzwonisz późno wieczorem i powtarzasz ,"jestem wrak". Bo to nieprawda.
Marek, masz w sobie to najpiękniejsze, co może mieć człowiek - prawdę. Nie chcesz być taki jak świat, w którym żyjesz. Jesteś najodważniejszy z naszego pokolenia, bo widzisz prawdę nawet tam, gdzie to bardzo boli.
Jesteś bardzo piękny i bardzo wiele wart.
Dlatego bzdurą są te złe słowa, które o sobie mówisz. I bzdurą jest to, czego się boisz, że już nie będziesz pisać Nie zrezygnujesz z prawdy, więc będziesz pisał. Także najlepiej w naszym pokoleniu. Chyba, że przestaniesz się buntować Ale to Ci nie grozi, wiem o tym. Kończę ten trudny list...
Do widzenia, Kochany...
Twoja A...."
/list Agnieszki Osieckiej do Marka Hłaski z 21.06.1957r./

Bagatelizuj porażki....





"Bagatelizuj porażki, bo tylko słabi i nieudacznicy się nimi chwalą...
Olewaj je, a jeśli już o nich mówisz, to mów o tym, czego się dzięki nim nauczyłeś, bo nic więcej nie ma znaczenia. (...) nieważne, że Abraham Lincoln zanim został wybrany na prezydenta przegrał wszystkie wybory, w jakich startował - ważne, że nim został. Steve Jobs przez większość życia był traktowany jak niezawodny wizjoner, mimo że szereg jego produktów okazało się kompletną klapą...
Porażka oznacza tylko tyle, ze czegoś nie zdobyłeś, ale wyniki budzą podziw...
Wiesz dlaczego?
 Bo porażki ponoszą wszyscy, a sukces tylko najlepsi...."
 /Volant "Piąty poziom"/

niedziela, 24 stycznia 2016

Nie wymagaj od siebie więcej niż potrzebujesz....



"(...) Wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie....
Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo, nie ustawiać sobie za wysoko poprzeczki i narzucać... planów, którym nie można sprostać.
Bez egoizmu, ale bardzo starannie, dbać o siebie i swoje własne uczucia.
Poświęcać się temu co sprawia przyjemność....
Ja zapisuje rano, co mam zrobić. A chwilę potem skreślam połowę.
To bardzo ważne, by siebie samego nie nastawiać na dzień czy na całe życie tak ambitnie, że niepowodzenie będzie nieuniknione.
Jeśli człowiek chce za dużo osiągnąć, zaplanować, zrealizować, to jest stale z siebie niezadowolony....
A może po to, by być z siebie zadowolonym, wystarczy robić rzeczy, które są potrzebne, godziwe, warte, dobre, bez wymagania od siebie więcej, niż można osiągnąć..."

/Prof. Wiktor Osiatyńsk

sobota, 23 stycznia 2016

Superbohaterka dziś....


"To było z pięć lat temu. Moje życie było wtedy śmieszne jak trwała, to jest wcale. Ciągnęłam dwa kierunki studiów, miałam pracę, wieczory spędzałam ze swoim facetem, a na weekendy jeździłam do matki. W chwilach wolnych, których przecież nie miałam, byłam też stałą bywalczynią wrocławskich parkietów, bo tyle razy żyjesz, ilu masz znajomych. Sen? Zdarzał się. Trzy, w porywach cztery godziny na dobę. Przy odrobinie szczęścia, bo przecież nie codziennie.
Nikt nie powiedział mi wtedy, że można nie wyrobić. Że życie to nie jest autostrada bez zjazdów i czasem możesz zrobić sobie dobrowolny postój.
Zatrzymałam się wbrew własnej woli, w bardzo konkretnym miejscu. W naszym mieszkaniu, w lustrze przywieszonym do ściany między toaletą a łazienką. Był środek nocy, korytarz rozświetlało wpadające przez okno światło latarni. Zatrzymałam się, bo po raz pierwszy od tygodni zobaczyłam swoje ciało nagie. Ważące 44 kg, niejedzące, przestraszone.
Następnego dnia zadzwoniłam pod numer alarmowy. Numer miał na imię Kaśka, znał mnie już kupę lat, przyjechał i zamarł. Po chwili zdołał wydusić tylko: „Boże, Ty płaczesz”. Bo przecież dziewczyny takie, jak ja, nie płaczą nigdy.
A później był opierdol. Za nieprzyznawanie się, że i jak bardzo jest źle. Za robienie z siebie superbohatera, któremu do pełni wizerunku brakuje tylko getrów i peleryny z maską.
Tylko wiecie, co się robi z bohaterami, kiedy mówią, że nie wyrabiają? Poklepuje się ich po ramieniu, rzucając pobłażliwe „tak, tak”. Albo zbywa hasłami. Ogarnij się. Będzie dobrze. Dasz radę. Jutro będzie lepiej.
A przecież Ty umiesz matematykę i wiesz, że jutro nie nadchodzi nigdy. Że codziennie przesuwa Ci się granica i nikt nie zorientuje się, kiedy będzie za późno. Bo nikt nie ociera łez kobietom w getrach.
Sama nie płaczę przez okoliczności. Płaczę wyłącznie przez ludzi. Ale jeśli mam powód, nie zagryzam zębów. Komunikowanie innym, że zrobili Ci krzywdę, powinno być na samym dole piramidy Maslowa, zaraz obok jedzenia, seksu i snu. To są rzeczy, potrzebne do przetrwania. Bo możesz udawać kolosa na glinianych nogach, ale wystarczy, że ktoś sprytnie podetnie Ci je patyczkiem, a złożysz się jak sarenka na masce BMW.
Naprawdę, życie to nie jest Sparta. Każdy ma prawo do wylegiwania się w puchu zamiast dostawania po łbie. To nie jest oznaka bycia mięczakiem. To naturalna potrzeba bycia kochanym, rozumianym i docenianym. Wszyscy chcemy tego samego. Poczucia stabilizacji, bezpieczeństwa, ufności. Nie półśrodków, tylko pełnego 10/10.
Tymczasem niemal wszystkie mądre i silne kobiety, jakie znam, jeśli płaczą, to mnie w rękaw. Albo w poduszkę. W ręcznik. W łazience albo w łóżku, kiedy nikt nie patrzy. A tymczasem płakać powinno się w obecności osób, które tym łzom zawiniły. Żeby widziały, czuły i rozumiały. Żeby wiedziały, za co powinny przeprosić i co naprawić, aby nie było więcej tych łez.
To takie banalne – nie umieć. Nie potrafić czegoś, nie dawać sobie z czymś rady. Prosić o pomoc. Potrzebować kogoś lub czegoś. Ja wiem, że moda na superbohaterów trwa i trwać będzie wiecznie, ale życie to nie jest wyścig na zgrabną dupę oraz cięte riposty.
Dlatego zasada jest prosta – każdy się może rozłożyć. I każdy się może rozpłakać. I Twoim zmartwieniem nie ma być wtedy, kto i co sobie o Tobie pomyśli, tylko co najwyżej, czy Ci się eyeliner na powiece rozmaże.
Bo mi, na przykład, rozmazuje się ciągle, co przynosi mi wstyd..."
 /J. Pachla/

Przyjaciele...





"Przyjaciół się nie dostaje - nawet nie zawsze się ich wybiera...
Przyjaciół się znajduje, jak skarb, jak talizman, jak czterolistną koniczynę.
Często myślę, jak to dobrze, że można kochać więcej niż jedną osobę naraz i jak różne są tej miłości piętra i poziomy....
Ale trudno jest o tej miłości opowiadać - czasem po prostu się do niej przyznać.
Łatwo pamiętać o zmarłych, trudniej o żywych - zbyt często się zmieniają i nie zawsze są tacy, jakimi chcemy ich widzieć.
Ale dobrze jest czasem powiedzieć "dziękuję". I nie wiadomo, czy im, czy nam bardziej tego potrzeba...
Mówiąc wprost: czasami jesteśmy na siebie skazani..."
 / Roma Ligocka/

Nocne przemyślenia....o tym co w życiu ważne...



P.S.

Jestem tylko ja... i jest tylko on...





PROLOG
Zaczynałam pisać powieści wiele razy, kiedy jeszcze nie kochałam. Dzisiaj piszę, kiedy już nie kocham. Wierzyłam kiedyś w miłość, a potem zdarzył mi się on. Już nie wierzę. Opowiem ci o każdej mojej łzie, o każdej nieprzespanej nocy, i o każdym uśmiechu, który rozrywał moje serce, bo uświadamiał mnie, że będę musiała zmierzyć się z dalszym życiem. Bez niego.
Chciałam oddać mu się cała. Chciałam kochać tylko jego. Zapomniałam w tym wszystkim o sobie. Już nigdy więcej ...nie popełnię tego błędu. Będę tylko swoja. Już nigdy się nie zakocham.
Wiesz, śniłeś mi się tej nocy, kochany. Nie widziałam dokładnie twojej twarzy, ale wiedziałam, że to ty. I znów byliśmy szczęśliwi. Razem. I znów mnie przytuliłeś, i trzymałeś mnie mocno w swoich silnych ramionach, nie pozwalając mi odejść, nie chcąc mnie puścić. A ja już nie tęskniłam więcej, aż do chwili gdy się obudziłam. I znów zaczęłam płakać.
Chciałabym uciec gdzieś daleko od swoich myśli. Od niego.
Życie nauczyło mnie, by korzystać z chwili, ale mimo to zawsze naiwnie sądzę, że będzie kolejna. Że szczęście wciąż będzie trwać. Nigdy nie miałam go dosyć. Pragnęłam jego dotyku, kiedy delikatnie głaskał moje włosy, i gdy pozbawiał mnie tchu, mocniej przyciskając do siebie. Uwielbiałam wędrować palcami po jego skórze, ustach. Pragnęłam jego ust. I tych słodkich pocałunków, którymi mnie obdarowywał, gdy zamykałam oczy. Pragnęłam go.
Tej nocy go nienawidzę, bo zapomniał o mnie, kiedy ja wciąż pamiętam o nas.
Jeszcze chwila. Jeszcze wciąż moje serce umiera za każdym razem kiedy myślę o nim. O nas. Jeszcze wciąż jest moją ostatnią myślą kiedy zasypiam, pierwszą – gdy się budzę, i każdą w ciągu dnia.
Chciałam go jedynie kochać.
Niedotrzymane obietnice i złamane słowa bolą. Mieliśmy przecież być szczęśliwi razem. Przecież tyle dla niego znaczyłam.
Słowa bolą...
Nie potrafię nawet go tak naprawdę nienawidzić. Byłoby mi prościej gdybym go nienawidziła. A mimo wszystko moje serce wciąż należy do niego. Ale pewne rzeczy trzeba czasem sobie odpuścić. Szczególne wtedy, kiedy nie masz już sił. Gdy sprawiają ci ból, i w końcu dociera do ciebie, że nie dasz rady z tym wygrać.
Chciałam wierzyć, że znaczyłam dla niego coś więcej. Chciałam wierzyć, kiedy mówił mi, jak ważna byłam dla niego. Może jednak sobie to wszystko wymyśliłam. Nie zmienię go, i nie sprawię, że mnie pokocha, nie zatrzymam go, ale mogę spróbować być znów szczęśliwą. Bez niego.
Moje usta już nie dotkną jego. Straci mnie, co mnie cholernie boli, bo chciałam być tylko jego. I mam nadzieję, że zaboli go to równie mocno. I że mnie nie zapomni.
Nie ma już nas. Jestem tylko ja, i jest tylko on...

 /S. Bella/

P.S.
"Będziemy mijać się bez gestu i bez słowa, niepamiętając, że przez krótki czas kochaliśmy się na zawsze."
 /W. Szymborska/




"Co najbardziej w Tobie lubiłam...?
To, czego jednocześnie najbardziej nienawidziłam....
 Nieprzewidywalność. Nigdy nie wiedziałam za którym rogiem się schowasz, za którym na Ciebie wpadnę i zza którego wyskoczysz zdziwiony moim zdezorientowaniem. Zabierałeś mi siebie, po czym oddawałeś w małych częściach, a ja łapałam je jak, kulające się w każdą stronę, koraliki ulubionej bransoletki, która przed chwilą znów się zerwała. Chciałam być czegokolwiek pewna, ale nic nie smakowało tak, jak Twoje usta po dłuższym okresie wzajemnego milczenia. Coś było w tej miłości, że kiedy dopadaliśmy siebie i zaczynaliśmy biec, trzymając się za rękę, to żadne z nas nie miało wątpliwości, że ten świat należy do nas. Nikt nie powodował we mnie tak skrajnych emocji, dzięki którym, paradoksalnie, w końcu czułam, że żyję, oddycham i naprawdę istnieję. Marzyłam o oświadczynach na dachu, w blasku słońca, popitych wspólnie winem prosto z butelki i o codziennym widoku Twojej unoszącej się klatki piersiowej, gdy spokojnie obok mnie spałeś. Zawsze nie lubiłeś, gdy się na Ciebie gapiłam, ale, Boże, nawet nie wiesz ile razy otwierałam w nocy oczy, spoglądałam w Twoją stronę i z, najbardziej szczerym w moim życiu, uśmiechem, myślałam, że nie zamieniłabym Cię na nic innego. Najpiękniejsza była świadomość, że przecież myślisz tak samo i udowadniałeś mi to parę godzin później, gdy nad ranem przysuwałeś się do mnie i oplatałeś całą swoją miłością. Z Tobą wydawało mi się, że szczęście jest proste. Wystarczała mi Twoja dłoń, Twoje spojrzenie, Twój smak, zapach. Wystarczyła Twoja obecność, żebym wiedziała, że mogę wszystko, że mam w rękach cały świat. Było idealnie, nawet jak się żarliśmy i trzaskaliśmy drzwiami. Wszystko mnie bolało, nie chciałam z Tobą gadać, ale godzinę później już o niczym nie chciałam pamiętać. Miało być po prostu dobrze, cały czas, do końca świata.
Teraz, gdy Cię nie ma, nie przestałam oddychać, nie przestałam funkcjonować, udaje mi się nawet w nocy zasnąć. Czytam książki, uczę się, uśmiecham, jem śniadanie, obiad i kolację. Całkiem dobrze zaczynam i kończę każdy dzień, nawet lubię siebie. Wszystko się toczy, czas się nie zatrzymał, nic nie stanęło w miejscu, żadne budynki nie runęły, nic się nie przewróciło, nie spaliło i nie utonęło.
Wszystko jest na miejscu, tylko nikt nie jest szczęśliwy....."

/M. Kostrzyńska/

piątek, 22 stycznia 2016

...pozwól, żeby wiatr popchnął cię w najlepszą stronę....








 
 
 
"Chodzi o to, żeby nie trzymać się kurczowo swoich pomysłów na życie,
dlatego że człowiek – mimo że jest tak inteligentny i mądry – ma jednak ograniczone pole widzenia i nie jest w stanie przewidzieć wszystkich konsekwencji pożądania czegoś, co według niego koniecznie musi się zdarzyć.
„Odpuść” znaczy „pozwól, żeby wiatr popchnął cię w najlepszą stronę”.
Chodzi o to, żeby mieć marzenia, fantastyczne plany, wymyślać nowe projekty, być w życiu kreatywnym i ciągle szukać nowych inspiracji, ale jednocześnie nie żądać,
że musi być tak, jak ja sobie wymyśliłem.
I nawet jeśli pani spojrzy wstecz na swoje życie i przypomni sobie jak się pani buntowała kiedyś, kiedy miało się zdarzyć coś, czego pani nie chciała, to potem
z perspektywy lat najczęściej musi pani przyznać, że chociaż tak bardzo pani tego nie chciała, to się okazało bardzo dobre...
Prawda...? "
/Beata Pawlikowska/


W życiu warto mieć odwagę....




W życiu warto mieć ODWAGĘ...
Warto mówić "Dzień dobry" obcym ludziom, warto zrobić sobie wstyd na oczach wszystkich ludzi, warto mieć przyjaciół i wrogów też warto mieć.
Warto czasem nie wziąć parasola, gdy deszcz pada, warto nie doczytać książki i wrócić do niej po latach, warto pisać wiersze nawet te nieudane.
Warto wskoczyć do jeziora w ubraniu, warto śmiać się na ulicy bez powodu, warto czasem niczego nie tłumaczyć.
Warto czasem udawać głupków chociaż wiemy dobrze o co chodzi...
Warto słuchać każdej muzyki, warto marzyć, warto zgubić się w obcym mieście, warto poznać nowych ludzi, i zapomnieć o starych znajomych, warto napisać list i go nie wysłać...
Warto być realistą, pesymistą, optymistą...
Warto zadzwonić o 1 w nocy do przyjaciółki i się wypłakać, warto pójść na samotny spacer, warto zapalić znicz na opuszczonym grobie...
Warto żyć i nie pytać dlaczego...




P.S. Odważysz się...?

czwartek, 21 stycznia 2016

..nie ma przypadkowych spotkań...




Nie ma przypadkowych spotkań....
Każde spotkanie nasze dusze zaplanowały na długo wcześniej...
Wszyscy jesteśmy dla siebie mistrzami, ale też wszyscy jesteśmy uczniami.
Uczymy się od siebie nawzajem, a nasze relacje są sprawdzianem,
czy umiemy siebie szanować, kochać, i akceptować....
Zawsze coś zyskujemy i coś tracimy...ale nauka którą wynosimy z każdego spotkania powiększa nasze bogactwo doświadczeń...zyskujemy piękne wspomnienia i poznajemy smak porażki...
Czasem to doświadczenie którego cena jest bardzo wysoka....


środa, 20 stycznia 2016

Nie wszystko co warto się opłaca...i nie wszystko co się opłaca - warto...

 
 
 
Jak mówił profesor Bartoszewski...
Są w życiu rzeczy, które warto i które się opłaca. Nie wszystko co warto się opłaca i nie wszystko co się opłaca - warto....

"Cierpliwość jest dzisiaj delikatesem, na który pozwala sobie niewielu. Życie ma swój rytm i czas. I żadne techniki tego nie zmienią. Zwiększając efektywność bez znajomości właściwego kierunku - szybciej zbłądzisz. Czym zatem jest ten właściwy kierunek biegu zwanego życiem? Jak go rozpoznać?

Kiedy stoisz przed wyborem, często pojawia się wewnętrzny głos, niektórzy nazywają go intuicją, głosem serca... jest delikatny jak szept, jak letni powiew wiatru... trudny do akceptacji, bo czasem kwestionuje racjonalną decyzję. Aby za nim pójść, niekiedy trzeba zrezygnować z dotychczasowego kierunku i rozpocząć, coś nowego.

Jednak, gdy będziesz mu posłuszny z czasem stanie się mocniejszy, bardziej wyraźny, nada właściwy kierunek dla Twojego życia.

Zatrzymaj się na chwilę i sprawdź z czym od dawna się zmagasz, co stoi na Twojej drodze i skończ z tym, bez względu na koszty...
Odetnij kotwicę, która być może trzyma Cię na mieliźnie od lat. ...
Wypłyń na ocean życia, by odkrywać nowe lądy, doświadczać sytuacji, których zawsze pragnąłeś, poznawać osoby, które zawsze chciałeś poznać, by stać się tym, kim od zawsze miałeś być...."
/A. Śmiech/

Bajka z morałem....




Dawno, dawno temu....
był sobie wróbelek, który lecąc na Południe bardzo zmarzł i upadł na ziemię....
Na szczęście narobiła na niego krowa. Ciepły krowi placek rozgrzał wróbelka, który zaczął ze szczęścia śpiewać. Głodny kot usłyszał śpiew, oczyścił wróbelka z gówna i pożarł go....

MORAŁ z tej bajki jest taki że:

Nie każdy kto na ciebie nasra jest twoim wrogiem.......
Nie każdy kto cię z gówna oczyści jest twoim przyjacielem.......
A jeśli jesteś szczęśliwy pod żadnym pozorem nie śpiewaj i trzymaj dziób na kłódkę......"

/z filmu "Zabójcy"/

wtorek, 19 stycznia 2016

Przede wszystkim interesują mnie kobiety......z którymi....



"Przede wszystkim interesują mnie kobiety, z którymi mogę rozmawiać...
To jest najważniejszy element. Im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się, że młodych mężczyzn fascynuje powierzchowność, wygląd. To jest strasznie przemijające. Już pomijam normalny rozkład komórek, grawitację, która działa również na ciało kobiety. Dzisiaj wiem, że najważniejsze jest rozmawianie z kobietami, że można wydobyć dużo erotyzmu w rozmowie z kobietami. Nawet kiedy ten erotyzm wynikający z dotykania ich ciała mija. Po prostu mężczyznom to mija i nie można na to nic poradzić. Mniej interesują mnie kobiety, które tylko chcą słuchać, bo są też takie, które świetnie rozmawiają, ale są jednocześnie doskonałymi słuchaczkami...
Mnie podobają się kobiety, które będą się ze mną kłócić, które będą podważać moje argumenty, znajdując lepsze, na które ja nie zwróciłem uwagi, które będą mi podsuwać pomysły..."

/Janusz Leon Wiśniewski, Dorota Wellman "Arytmia uczuć"/

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Dla siebie i obok siebie...






"Miłość definiuje się jako uczucie do drugiego człowieka. W zdrowiu i chorobie, kiedy pada i świeci słońce, gdy jest lepiej i gorzej, w radości i smutku, w nienawiści i uczuciu bezgranicznym. Miłość to dar, taki mały cud, który nie przytrafia się każdemu, a ci, którzy go otrzymali, powinni dobrze się nim opiekować. Miłość jest jak szansa, szansa na coś innego, lepszego; szansa na nowe życie, na życie z kimś innym. Miłość to terapeuta, leczy i wyciąga z kłopotów. Miłość po prostu jest, nie wymaga wiele, nie błaga o niemożliwe, nie stawia granic. Nie można jej kupić, wylicytować, otrzymać w spadku bądź wygrać. Miłość się przytrafia, ot tak.
WIERNOŚĆ.
To chyba jedna z najważniejszych cech. Chęć posiadania tylko tej jednej osoby, pożądania wyłącznie jej, wielbienia i obdarowywania całkowicie tego konkretnego człowieka. Wierność to nie przymus, to oczywistość sama w sobie.
Tylko spójrz. Stoisz w sklepie w dziale alkoholi, zastanawiając się jakie wino będzie odpowiednie na wasz dzisiejszy wieczór i nagle podchodzi do ciebie mężczyzna, wysoki, brunet z niebieskimi oczami, przystojny tak bardzo, że mógłby bez problemu się znaleźć na niejednej z okładek kolorowych magazynów, podaje ci wino z górnej półki, po czym mówi: "idealne na wieczory spędzane we dwoje" i pyta o twój numer. Co robisz? Uśmiechasz się i odmawiasz? Czy raczej myślisz: "przecież nikt się nie dowie" i wyciągasz komórkę, zapisując go pod "Kasia". Wiem, wiem. Odmawiasz. Przecież masz faceta, nie możesz go oszukać, zdradzić, cokolwiek. Ale nie myślisz teraz racjonalnie, bo nie jesteś w takiej sytuacji i nie wiesz, co tak naprawdę byś zrobiła. Zastanów się, jak często wasze kłótnie, jego nadpobudliwość, agresja, kłamstwa, oszustwa, sprawianie ci bólu, doprowadzają cię do szału? Ile razy już cisnęłaś telefon o poduszkę, szepcząc: "mam dość"? Jak wiele mu wybaczyłaś i obiecałaś sobie, że to ostatni raz, bo tak często zdarzyło mu się przekroczyć granicę? Ile łez wylałaś przez niego nocą?
I teraz wyobraź sobie, że po takiej kłótni spotykasz tego mężczyznę, z tego sklepu, z tego działu alkoholowego i uśmiecha się do ciebie, podając właśnie to wino, na które miałaś ochotę i patrząc na ciebie w taki sposób, w jaki ON nie czynił tego od dawna.
Co robisz?
Odmawiasz, bo wierność, to nic innego, jak umiejętność powiedzenia "nie".
PRZYJAŹŃ.
Do związku dwojga ludzi nie wystarcza tylko miłość i jej bezgraniczność. Potrzebna jest odrobina kumplostwa. Tego poczucia, że ON zawsze może do ciebie przyjść i pogadać o wszystkim, o swoim treningu na siłowni, o nudnej pracy, na której się nie znasz, o nieudanym związku swojego przyjaciela, o bokserach z ringu, którzy właśnie się naparzają na ekranie telewizora. Wiesz, to taka pewność, że jesteś dla niego zawsze, mimo, pomimo i wbrew. I że ON może walić do ciebie jak w dym albo przyjść z butelką piwa i wypić, nie mówiąc zupełnie nic.
Nie ma być tak, że zastąpisz mu kumpli, bo nigdy nie będziesz w stanie, bo to już nie to samo, bo jest zupełnie inaczej.
Chodzi o to, że kiedy przychodzi taki wieczór, gdy on ma ochotę pograć na konsoli, to właśnie wtedy ma ciebie, albo gdy chce się zwyczajnie powygłupiać, pójść na boisko, wziąć piłkę i zagrać w kosza, to wtedy jesteś ty. Do takich zwyczajnych, ludzkich, codziennych spraw.
Nie zapominaj, że to działa w dwie strony, że kiedy chcesz ponarzekać, to ON cię wysłucha, kiedy chcesz iść na zakupy, ON nie odmówi, kiedy będziesz zrzędzić, ON pozrzędzi razem z tobą, kiedy nie wiesz, którą bluzkę kupić, ON przyjdzie i wybierze za ciebie, bo to ON będzie cię w niej oglądał i to ON będzie ją z ciebie ściągał.
Takie drobne przyziemne rzeczy, w których będziesz potrafiła mu zastąpić kumpli, a ON tobie przyjaciółkę, są najważniejsze. Takie sytuacje tylko wzmacniają miłość, są jedną z kilku cegiełek, które tworzą fundament uczucia.
SZCZEROŚĆ.
Wtedy, gdy wyglądasz beznadziejnie, a ON ci to powie. Gdy przymierzasz w sklepie kolejną parę spodni, nie mogąc się zdecydować, a ON wyciąga cię stamtąd za rękę po drodze uświadamiając, że każda para tych jeansów po prostu cię pogrubia. Gdy marudzisz, że jest ci zimno, albo że jesteś głodna i swoim biadoleniem działasz mu już na nerwy, ON ci to uświadomi. Bo w związku nie chodzi o wieczne oszukiwanie siebie i przymilanie się sobie. Nie chodzi o to, że powiesz mu, jak świetnie wygląda w tej koszuli, kiedy tak naprawdę marzysz o tym, by ją zdjął. Oszukiwanie siebie, żeby nie zranić drugiej osoby? Żeby nie sprawić jej przykrości? Robić wszystko, żeby zawsze czuła się dobrze i pewnie?
Gdzie jest granica?
Szczerość i prawdomówność powinny być nieodłącznym elementem każdego związku. No bo jak być z kimś, kto na każdym kroku zachwyca się i pada z uwielbienia na nasz widok, równocześnie umiejętnie udając?
Szczerość również wtedy, gdy dopuści się zdrady lub równie ciężkiego oszustwa i przyjdzie ci o tym powiedzieć.
Szczerość w każdej sytuacji, w sprawach błahych i tych trudniejszych, w rzeczach oczywistych i tych bardziej skomplikowanych.
ZAUFANIE.
Można by powiedzieć, że wręcz bezgraniczne zaufanie. Kochasz go i mu ufasz, i już, tyle. Kiedy nie wraca do domu, nie zastanawiasz się czy nie poszedł do baru i nie podrywa tam jakiejś blondynki, tylko czy przypadkiem nie leży w szpitalu gdzieś na OIOM-ie. Kiedy dzwoni do ciebie pijany, bo kilka godzin wcześniej wyszedł ze swoimi kumplami na piwo i bełkocze do słuchawki, jak bardzo cię kocha i za tobą tęskni, to ty nie myślisz, że za chwilę poleci do innej, lepszej, ładniejszej i zgrabniejszej, tylko szeroko się uśmiechasz na myśl o tym, że nawet kiedy jest pijany myśli właśnie o tobie. Kiedy obiecuje, że przyjedzie i masz na niego czekać, to wierzysz mu i czekasz, choćby się spóźniał kilka dobrych godzin i nie myślisz, co przez ten czas mógł złego robić, ufasz mu. Kiedy wychodzisz z przyjaciółką na plotki i drinka, i zakładasz na siebie ulubioną sukienkę i szpilki, to całując go na pożegnanie w drzwiach ON myśli "niech mi zazdroszczą". Kiedy zabiera cię na wycieczkę-niespodziankę i tuż przy końcu podróży zawiązuje ci oczy, nie czujesz strachu, nie zastanawiasz się, co mógłby ci teraz zrobić i jak bardzo by cię to bolało, tylko chwytasz jego dłoń i zamykasz w niej swoją.
POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA.
Czujesz się przy nim pewnie, dobrze. Wiesz, że nic ci nie grozi. Niczego nie musisz się obawiać. Wystarczy, że jest obok i trzyma cię za rękę. Masz tę pewność, że możesz być przy nim słaba i może zdarzyć ci się upaść, a ON przyjdzie i cię podniesie, odbuduje na nowo. I kiedy zabiera cię nocą na spacer do parku, ty nie czujesz strachu, nie boisz się. Masz jego.
ODROBINA zazdrości.
Mała dawka pikanterii. Kiedy jesteście razem w supermarkecie na zakupach i jakiś mężczyzna podaje ci makaron, który przed chwilą upuściłaś, szeroko się do ciebie uśmiechając, a ON stoi po przeciwnej stronie przeglądając magazyny z szybkimi autami i tylko się przygląda, płonąc w środku ze złości. Kiedy mówisz mu, że zaczepił cię na ulicy nieznajomy brunet i zaprosił cię na kawę, zazdrość powinna wychodzić mu uszami. Kiedy oznajmiasz mu, że w twojej pracy masz styczność z wieloma mężczyznami, którzy często cię zagadują, ON mówi: "zabiję, jeśli któryś się do ciebie zbliży".
To nie ma być chora zazdrość, próba nie dopuszczenia cię do kontaktu z innymi facetami, chęć odizolowania cię albo zamknięcia w złotej klatce.
Chodzi o to, żeby to uczucie płonęło, rozumiesz? Trzeba nawzajem podsycać tę miłość w sobie. Nie dać jej zgasnąć nudą i obojętnością. Nie pozwolić sobie na bylejakość.
BEZINTERESOWNOŚĆ.
Czyli ON kocha cię mimo wszystko i bez powodu. Kocha cię za to, że jesteś. Kocha cię za to, że mu pomagasz. Kocha cię za samą obecność, za milczenie i za gadulstwo, za uśmiech i za płacz, za wiedzę lub jej brak, za umiejętności, za sposób bycia, za niedoskonałości, za to jak na niego patrzysz, za sposób w jaki go dotykasz, za grymas na twojej twarzy, za posiłek, który czeka na niego po pracy i za spalony obiad, gdy wraca zmęczony. Kocha cię za twój charakter, za to, że bywasz zołzą, kocha cię za wrażliwość i za spokój, za opanowanie, za to, że kiedy wybucha i rzuca czym popadnie, ty podchodzisz do niego i po prostu go przytulasz.
Nie potrzeba powodu, by kochać drugiego człowieka. To się dzieje, i już. Był mężczyzna, który poznał kobietę i zakochali się. Tyle.
Nie istnieje żaden powód do miłości.
ODWZAJEMNIENIE UCZUCIA. To chyba najważniejszy element. Miłość w jedną stronę nie działa. Ona stoi w miejscu i czeka. Wypala się. Gdzieniegdzie jeszcze żarzy się ogień, takie maleńkie iskierki nadziei, ale to tylko złudzenie.
Miłość nieodwzajemniona boli. Strasznie rani i mocno siada na psychice.
Kochasz kogoś i wiesz, że on nie czuje tego samego, wiesz, że nie będzie tak jak tego chcesz, że ON nigdy nie będzie twój.
To taka twoja mała klęska.
Znasz to uczucie, gdy idziesz ulicą i masz nadzieję, że go gdzieś spotkasz? Gdy stoisz w kolejce w supermarkecie i mężczyzna za tobą pachnie właśnie tak, jak ON, ale odwracasz się i czujesz, że coś wewnątrz ciebie właśnie się łamie? Może to właśnie serce? Gdy telefon wibruje, a ty biegniesz przewracając wszystko dookoła, chcąc zobaczyć na wyświetlaczu jego imię? Gdy piosenka w radiu niszczy cię od środka, bo kiedyś właśnie przy niej powiedział ci, że masz piękne oczy? Gdy każdy dzwonek do drzwi przyprawia cię o zawał? Gdy nadzieja zadomowiła się w tobie na dobre? Powiedz mi, czy znasz to uczucie, kiedy kochasz tak bardzo, że aż boli?
Miłość to wzajemność. Musicie się kochać, musicie się darzyć ogromnym uczuciem. Musicie w siebie wierzyć.
Musicie być dla siebie i obok siebie.
Zawsze.
Na zawsze....
/.../

piątek, 15 stycznia 2016

...jej tajemnice...i nikomu nic do tego...






"- To co uwielbiam (...) to jej sprzeczności.
Twierdzi, że jest łagodna, ale uderzyła w twarz mężczyznę, który rzucił:
"Kiedy człowiek patrzy, jak się ruszasz, to wie, że musisz być ostra w łóżku".
Dostał w pysk, aż zadudniło. Elegancka, ale drobiazgowa.
Typ silnej kobiety, przy której Dita Von Teese może się schować.
- Od kiedy jesteś w niej zakochany?...
O mało się nie uduszę:
- Co pani opowiada! (...)

Są ludzie, przy których człowiek bardzo szybko się orientuje, że to nie tylko zwykła kwestia płynów ustrojowych. (...)
- Za bardzo się różnimy, ona jest ... to... Po prostu, tak to jest.
- Nie dowiem się więcej?
(...) Jej narzeczony, jej pierwsza wielka miłość, porzucił ją przed ołtarzem. Wywnioskowała z tego, że miłość ma gorzki smak i zapach zimnej świecy. Lewym okiem obnosi się z zarozumiałością, prawym okiem z pogardą.
W rzeczywistości kocha ludzi i płacze, gdy zobaczy na ulicy przejechanego kota. Ale to jej tajemnica i nikomu nic do tego..."
 / Baptiste Beaulieu "Pacjentka z sali numer 7"/

Karnawałowo....w Laboratorium Innowacji Społecznych w Gdyni

 
Maski karnawałowe....
Się suszymy i za chwile się zdobimy....
 
 
Piątkowy karnawałowy wieczór przy kominku...w iście doborowym towarzystwie....









moje drugie JA :)

od środka wyklejamy papierem mache...
 

taka zabawa...;)

wtorek, 12 stycznia 2016

"Dziennik inspiracji...





"Kiedy moja babcia, Zelda, zmarła kilka lat temu, w wieku 90 lat, zostawiła mi pudełko, w którym znajdowały się rzeczy z jej domu.... Pośród nich znalazł się oprawiony w skórę dziennik z wdzięcznym tytułem „Dziennik inspiracji”.
W drugiej połowie swojego życia, używała tego dziennika, aby zanotować pomysły, myśli, cytaty, teksty piosenek, i wszystko, co ją poruszyło. Czytała mi z niego fragmenty, gdy dorastałam, słuchałam uważnie i zadawałam jej pytania.
Dziś chcę podzielić się z tymi inspirującymi fragmentami z Tobą..."

1. Żyj przyszłością, miej za sobą przeszłość
Nie jest ważne, gdzie się znajdujesz i przez co musisz przejść, zawsze musisz wierzyć, że na końcu tunelu znajduje się światełko. Nigdy nie oczekuj czegoś, nie zakładaj i nie żądaj. Rób wszystko najlepiej i miej pod kontrolą swoje zachowanie, bo to, co zrobisz raz, już nie będziesz mieć szansy powtórzyć.

2. Życie może być proste!
Wystarczy skupić się na jednej rzeczy. Nie rób wszystkiego na raz, bądź uważny i rób wszystko z uwagą. To ile pracy włożysz w swoje życie, wróci do Ciebie z podwojoną mocą.

3. Niech inni biorą Cię za osobę taką, jaką jesteś.
Nie bój się wyrażać własnego zdania, nawet jeśli drży Ci głos, bo gdy jesteś sobą, wkładasz coś pięknego w porządek świata. Idź więc śmiało swoją ścieżką, ale nie oczekuj, że dla każdego będzie to zrozumiałe.

4.Nie jesteś tym, kim kiedyś byłaś i nie ma w tym nic złego.
Ktoś Cię skrzywdził, były wzloty i upadki, które sprawiły, że dziś jesteś inną osobą. Z biegiem czasu przeżyte doświadczenia zmieniają punkt widzenia i dają Ci lekcję, która zmusza do tego, aby zmienić podejście do pewnych kwestii. Zmieniasz się, ale w dalszym ciągu jesteś sobą, tylko z większym bagażem i z większą siłą niż wcześniej.

5. Wszystko, co się dzieje, pomaga się rozwijać, nawet gdy w danej chwili jest to dla Ciebie trudne.
Pewne sprawy kierują Tobą, poprawiają Twoje zachowanie i doskonalą Cię. Cokolwiek robisz, zawsze pamiętaj, że ma to dla Ciebie znaczenie.

6. Nie kształcić się być bogatym, kształć się, aby być szczęśliwym.
W ten sposób, gdy będziesz starszy dowiesz się o wartości tych rzeczy, a nie ceny. Pod koniec swojego życia zdasz sobie sprawę, że największym szczęściem jest uśmiech kochanej osoby, a nie ekstremalne życie w bogatym otoczeniu. Po prostu trzeba docenić chwile i czuć wdzięczność. To tak naprawdę jest prawdziwym bogactwem tego świata.

7. Myśl tylko pozytywnie.
Zrozum, że większa część Twojej niedoli i nieszczęścia jest zależna nie od okoliczności, ale od Twojej postawy. Uśmiechaj się nawet do ludzi, którzy są dla Ciebie niemili i wredni. Pokażesz im w ten sposób, co tracą i czego im w życiu brakuje oraz czego nie mogą Ci odebrać.

8. Zwróć szczególną uwagę na ludzi, na których Ci zależy.
Czasem gdy bliska osoba mówi Ci że ‚Wszystko jest w porządku’, Ty i tak wiesz, że dzieje się coś nie tak, po prostu przytul tę osobę i powiedz jej, że zawsze jej pomożesz i będziesz dla niej wsparciem. Nie zasmucaj się, jeśli ktoś pamięta o Tobie tylko, gdy czegoś potrzebuje. Pomyśl o tym, że jesteś dla nich jak latarnia, która świeci w ich umysłach, gdy zapada ciemność w ich życiu.

9. Czasem musisz pozwolić komuś odejść, aby ta osoba mogła rozwinąć skrzydła.
Ponieważ, w ciągu życia tej osoby, nie jest ważne co Ty dla niej zrobiłeś, tylko to czego jej nauczyłeś dla niej samej, co zrobi z niej pełnego sukcesów człowieka. Poza tym każdy musi żyć po swojemu i doświadczyć na własnej skórze błędów.

10. Czasem osiągnięcie jakiegoś celu oznacza oddalenie się od osób, które działają na Twoją szkodę.
Zrób w swoim życiu miejsce dla tych, którzy zawsze Cię wspierają i akceptują Twoje decyzje. Sam powinieneś się zorientować, kto Cię szczerze wspiera i pomaga się rozwijać.

11. Lepiej spojrzeć na życie i powiedzieć: „Nie wierzę, że to zrobiłem”, niż spojrzeć wstecz i powiedzieć: „Żałuję, że tego nie zrobiłem.”
Pod koniec Twojego życia ludzie tak czy tak będą Cie postrzegać w jakiś sposób, więc nie żyj aby zaimponować innym, tylko żyj aby zaimponować sobie. Kochaj siebie i rób wszystko by być szczęśliwym, ponieważ jesteś jedyną osobą, z którą będziesz musiał się ‚męczyć’ do końca życia.

12. Jeśli szukasz szczęśliwego zakończenia, ale wydaje Ci się, że jednak go nie znajdziesz, być może nadszedł czas, by zacząć szukać nowego początku?
Każdy z nas popełnia błędy od czasu do czasu, ale ważne jest to aby potrafić wyciągać z nich wnioski i potrafić się dzięki nim uczyć. Nie pozwól na to by coś Cie zniszczyło. Jeśli widzisz, że coś Ci ewidentnie nie idzie, zacznij od początku!
/.../

Nie czekaj...





...Nie ma większej straty czasu niż czekanie...a czekamy przecież non stop....
Na tramwaj, na kawę, na film, na niektóre osoby... czekamy stojąc w korku, w kolejce w sklepie, aż wystygnie zupa, aż skończą się reklamy. Czekamy na lato, słońce, śnieg i deszcz, lepszą pogodę, święta, na ciasto z piekarnika, na zagotowanie wody, na windę, na wakacje i na weekend, na wypłatę, na lepsze czasy, aż w końcu na przyjaźń, gwiazdkę z nieba i miłość....
i obudzimy się kiedyś za starzy, za brzydcy, zbyt zmęczeni, za grubi, za słabi, zbyt wypaleni, za mało kreatywni…
i jeśli nie będziemy starać się teraz, później już nic nie wynagrodzi nam straconych dni, dlatego rodzi się w mojej głowie pytanie:
a czy Ty dzisiejszy dzień przeżyłeś czy przeczekałeś....?

nie czekaj...czas i tak płynie....


P.S.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Uczucie z "second - handu"...





"Ona była niezła...
Z wyglądu co prawda lekko powyżej średniej, ale miała to, czego nie posiada duża część ładniejszych kobiet – charakter. Była towarzyska, entuzjastyczna, zadziorna i wymagająca. Ona nie klaskała z radości, kiedy zainteresował się nią jakiś przystojny facet. Ona przewracała wtedy oczami. Jak była dziewczynką to słuchała od babci, że kobieta musi być przede wszystkim damą, więc kiedy było jej zimno, czekała aż facet okryje ją marynarką. Później patrzyła na niego najpiękniej jak umiała i oboje byli z siebie zadowoleni. Znała też swoją wartość i z tej znajomości wynikało, że Krzysiek na nią nie zasługuje. Wiedziała, że ją kocha, bo jej o tym powiedział. Wiedziała, że wystarczy powiedzieć mu, że chce z nim być, a on będzie biegł w jej kierunku jak w filmowych scenach pokazywanych w slow motion. Wiedziała, że jest dobry, całkiem zaradny i nawet się jej podobał – na tyle, żeby o nim czasem myśleć, zatęsknić i zadzwonić, ale nie na tyle, żeby z nim być.
Z opisu może wyglądać to na friendzone, ale nim nie było. We friendzone nie ma nic poza urojeniami, a tutaj była chemia, było jakieś uczucie, ale nie było poczucia, że to odpowiednia osoba.
Właśnie dlatego odesłała go na ławkę rezerwowych. Wisiały nad nią słowa: „Może kiedyś”.
Jeśli coś w tym miejscu trzeba powiedzieć o ludziach, to że nie mają problemu, kiedy słyszą słowo: „Tak”. Dzielnie znoszą usłyszenie słowa: „Nie”, ale totalnie nie radzą sobie ze słowem: „Może”. Zawsze wtedy mają nadzieję, że uda się je przekuć w pełnowartościowe „Tak”, więc kują. Często latami. Chodzą za kimś jak słodkie popiskujące psiaki, chcą, żeby ktoś wziął je na ręce i cały czas liczą na to, że w ten sposób wychodzą sobie miłość. Przy okazji nie widzą jednak dwóch rzeczy – tego, że można być dla kogoś tylko pierwszym wyborem albo żadnym, bo pomiędzy nimi jest tylko nasza nadzieja. Druga rzecz jest za to taka, że nadzieja – zgodnie ze słowami Stephena Kinga – to największe skurwysyństwo jakie wyszło z puszki Pandory.
Bez względu na płeć osoby, która siedzi na ławce rezerwowych, nie działa to z trzech prostych powodów:
Po pierwsze, gracze na ławce rezerwowych są… graczami rezerwowymi...
W idealnym świecie ludzie zakochiwaliby się w sobie w tym samym momencie, z taką samą siłą i nigdy nie spotykaliby się z jedną osobą, kochając inną. Nigdy nie tęskniliby za kimś kto ich skrzywdził lub nie chciał. Nie kłamaliby i nie przedstawialiby wyidealizowanej wersji siebie na wyfotoszopowanym zdjęciu profilowym. Nie traktowaliby też kogoś jak opcję i nie pompowaliby sobie ego świadomością, że gdzieś w innym mieszkaniu ktoś ich bez wzajemności kocha.
Tylko, że nie żyjemy w idealnym świecie, a w nim ludzie cenią moralność. Na przykład w publicznych oświadczeniach i na plakatach wyborczych. Na co dzień bardziej cenią wygodę. Na przykład w postaci osób, które myślą, że cierpliwość kiedyś zamieni się w chemię, dzięki czemu liczą, że skoro usłyszeli: „Jeszcze nie teraz”, to kiedyś usłyszą: „Już”....
Dlatego ON cierpliwie czekał. Przestępował z nogi na nogę i czuł się jak w kolejce do lekarza, bo zawsze kiedy myślał, że już jest jego kolej, ktoś wchodził bez numerka, a on wracał na swoje miejsce, licząc na to, że w końcu się doczeka.
Jeden z największych mitów polega na przekonaniu, że da się wpływać na inne osoby i zrobić coś, żeby nas kochały. W rzeczywistości z miłością jest, jak z sukcesem – nie da się go zaplanować. Można tylko zwiększyć szanse na to, że się go odniesie. Można zadbać o swoje umiejętności, nawiązać dobre kontakty i przeczytać milion książek, a na końcu wciąż zostaje ta sama alternatywa – albo to co robisz wyjdzie, albo nie. Kiedy kogoś poznajesz – albo ktoś ciebie pociąga albo nie. Jeśli ktoś ciebie pociąga w 70% to dopóki nie skombinujesz sobie dodatkowych 30%, to czas nie sprawi, że stanie się atrakcyjny w 100%.
Dlatego też jeśli nie jesteś dla kogoś pierwszym wyborem to zawsze pojawi się ktoś kto nim będzie.
Po drugie, nie przysparza ci to szacunku
Poznawanie się nie zawsze wygląda tak samo. Czasem jest jak w kreskówkach, kiedy od razu wybuchają dookoła fajerwerki. Czasem poznaje się kogoś i żeby z nim być trzeba sobie poukładać rzeczywistość. Są też sytuacje, kiedy nic nie zwiastuje wielkiej miłości, ale powoli zaczyna czuć się do kogoś przyciąganie.
Inaczej mówiąc – może być różnie.
Nie działają tylko te relacje, w których jedna ze stron ustawia się w pozycji petenta, któremu wydaje się, że coś osiągnie cierpliwym czekaniem. Wartość nie jest obiektywną cechą. Jest wypadkową obiektywnych cech i ich subiektywnego postrzegania. Jak w ekonomii działa tu popyt i podaż. Im więcej towaru na rynku, tym mniejsza jego cena. W tym wypadku towarem jest twój czas i twoje uczucia. Jeśli czekasz na to, aż ktoś się na ciebie decyduje to zachowujesz się tak, jakbyś wywiesił szyld: „Przecena 99%!!!”. To jeszcze nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że stoisz z tym szyldem w deszcz, śnieg i mróz, a nikt nie kupuje twoich uczuć. Wtedy osoba, na której najbardziej ci zależy myśli: „O łał! Nikt tego nie chce! Ale to musi być szajs!”.
W ten sposób uczysz kogoś tylko tego, że zawsze tam będziesz stać. Błąd polega na tym, że powinieneś być dla kogoś szansą, którą trzeba złapać zanim zniknie. Taką, jaką ona jest dla ciebie.
Po trzecie, nawet jeśli doczekasz się „Tak”, to nie będzie to trwały związek
Nawet w najlepszej relacji na świecie są problemy. Bez względu na swoją pozycję, doświadczenie, trzy fakultety i piękną buzię będą spotykały cię sytuacje, z którymi będzie trzeba się zmierzyć.
Jeśli osoba, z którą jesteś była twoim pierwszym wyborem (a ty jej) to wiecie po co mierzycie się z problemami. Wiecie, że jest warto. Jesteście przekonani, że to co jest między wami to coś wyjątkowego i jesteście zdecydowani tego bronić. W przeciwnym wypadku podczas pierwszej lepszej sytuacji kryzysowej siadacie z założonymi rękami i stwierdzacie:
- Po co mam coś z tym robić? Może lepiej będzie nam oddzielnie? Może dzieje się to, co miało się dziać?
W przeciągu wszystkich lat prowadzenia bloga, najczęstsze pytanie dotyczące związków brzmiało jak wyraz emocjonalnego masochizmu:
- Co zrobić, żeby chciała mnie osoba, która mnie nie chce?
Odpowiedzi na to pytanie nie ma, bo przede wszystkim nikt nie powinien chcieć osoby, która go nie chce.
Nikt nie powinien marnować swojego czasu na relacje, które zawiera się pod warunkiem: „Jeśli nie trafi się nikt lepszy to z tobą będę”, bo w miłości warunków nie ma.
Nie powinien przyjmować uczuć używanych, wyczekanych i odrzuconych przez innych, bo nikt nie zasługuje na bycie opcją rezerwową.
Jeśli więc ktoś nie jest pewny kogo ma wybrać, to powiedz mu, żeby nie wybierał ciebie, bo słowo „MOŻE” jest tylko jedną z wersji słowa: „NIE”.
Z second-handu można mieć wszystko. Tylko nie powinno się mieć stamtąd uczuć..."

P.S.
A co do NIEGO… Czekał na nią cztery lata. Wtedy ona poznała nowego faceta. Zakochała się, zamieszkali razem po półrocznej znajomości, a o NIM nawet nie pomyślała. Happy endem jest to, że kiedy w końcu stał się emocjonalnie wolny to okazało się, że świat jest pełen mądrych kobiet.
Dziś ma rodzinę....
 ...mówi, że jest szczęśliwy....?

 /Volantification/

niedziela, 10 stycznia 2016

Mało kto potrafi jeszcze robić to co proste....najprostsze....



"Ona pragnie tego, co niewielu potrafi dać...
Pragnie rzeczy prostych...
Mało kto potrafi jeszcze robić to co proste....
Chce jeść kanapki z topionym serem, moczone w keczupie i podane na papierowym talerzyku, a nie obiad w luksusowej restauracji. Chce siedzieć na plaży o zachodzie słońca, a nie spędzać urlop w egzotycznych krajach. Otrzymywać skreśloną własnoręcznie kartkę z napisem zależy mi na Tobie, zamiast jubilerskiego cacka kupionego przed trzema laty. Chce, abyś ją uczesał, nie posyłał na cały dzień do salonu piękności.
Ona pragnie rzeczy jeszcze prostszych...
Takich, o których można by sądzić, że o nich zapomnieliśmy...
Chce abyś spytał ją o zdanie, nim pocałujesz ją po raz pierwszy i drugi. Chce abyś trzymał ją za rękę, kiedy będziecie oglądać stare filmy na kanapie. Chce, abyś przy rozmowie patrzył na nią. Tak wielu z was, chłopaki, się myli. Wydaje wam się, że chodzi o to, gdzie ją zabierzecie, co jej kupicie na urodziny i Boże Narodzenie, wydaje wam się, że wystarczy rozszyfrować jej myśli. Wydaje wam się, że chodzi o to, abyście zostali jej najlepszym kochankiem, i o to, co sądzi o waszej karierze, przyjaciołach, rodzinie, wydaje wam się, że chodzi o to wszystko, co nigdy nie będzie miało dla niej znaczenia.
Nie ma nic przeciw temu, abyś wychodził z kumplami tak często, jak ci się podoba. Chce abyś cieszył się życiem. Możesz pracować poza domem i wyjeżdżać służbowo. Chce, abyś był szczęśliwy w pracy i odnosił sukcesy. Nie musisz być super kochankiem. Chce poznać twoje ciało i nauczyć się swojego. Chce dojść z tobą do porozumienia. Chce w pełni wykorzystać dany wam czas. Czego ona chce? – ktoś zapytał. Chce tylko być kochana, po prostu...
Tak samo jak kocha wszystko w swoim życiu. Nie kieruje się żadną skomplikowaną formułą.

Wszystko pochodzi z serca...
Chce, abyś ją kochał sercem...


To właśnie takie rzeczy wspomina się każdego dnia....kiedy wszystko okazuje się być wspomnieniem...."
 /Jonathan Carroll/

piątek, 8 stycznia 2016

Odpowiedź to tylko .... zwykłe słowo....



"Pesymista powie, że szklanka jest do połowy pusta,
a optymista, że do połowy pełna...

Wiecie, co ja o tym myślę?
Że ta szklanka nie jest w połowie ani pełna, ani pusta, tylko że to jest zła szklanka. Wyraźnie za duża.
Takie jest moje zdanie....
Tutaj jak zwykle zawiesiła głos, żeby dotarł do nas sens jej słów, po czym ciągnęła:
- A wiecie, o czym to świadczy? Że jestem pragmatykiem! To znaczy osobą o praktycznym, zdroworozsądkowym podejściu do życia. Takich ludzi nazywa się pragmatykami i ja właśnie taka jestem, do problemów życiowych podchodzę praktycznie.
Więc jeśli nie wiecie, czy wasza szklanka jest w połowie pusta,
czy w połowie pełna, może lepiej się zastanówcie, czy po prostu nie jest ona za duża.
- Rozumiecie, do czego zmierzam?
Nie chodzi o to, co myślicie o swojej szklance, ale o to, co z nią zrobicie.
Powtarzam, że powinnyście ruszyć tyłek z miejsca i wziąć sobie inną szklankę!
I zawsze pamiętajcie: odpowiedź to tylko zwykłe słowo.
- Rozumiecie...?


 Drzwi do sukcesu są oznaczone nalepką z napisem:


- PCHAĆ!".


/Olivia Goldsmith/

Obyś nie okazał się zadaniem...."do odrobienia"....




 
"Ja myślę, że te osoby, które inwestują w przyjaźń, które dają z siebie dużo, mają lepiej...
Nawet jeśli w pewnym momencie usłyszą: "Ale ja ci nie mogę tyle dać", albo: "Przykro mi, ale ja nie mam dla ciebie tyle czasu". Bo one podejmują jednak wysiłek zbudowania więzi, są ciekawe drugiego człowieka, są skłonne coś mu ofiarować...
Ale są też osoby - i powiedziałabym, że jest ich dziś coraz więcej - które oczekują, że ten drugi człowiek będzie tylko dla nich...

 One się nie wiążą, tylko używają ludzi do pewnych zadań...

 Jeden jest od chodzenia do teatru, drugi od rozmawiania o książkach, a trzeci od imprez. Jak jesteś, to fajnie, a jak cię nie ma, to zastąpię cię kimś innym.


A jeśli odejdę...?

To nic. Taka osoba nie tęskni. Nie podejmuje wysiłku, żeby tę relację naprawić.
Nie ma potrzeby, żeby dać sygnał, że ktoś był ważny czy że go brakuje...
Są takie osoby i zdarza się, że stają się dla nas ważne, myślimy, że to nasi przyjaciele, bo bierzemy odpowiedzialność za tę znajomość, podtrzymujemy ją, ale jak przestajemy wkładać wysiłek w jej podtrzymywanie, to po drugiej stronie nie ma nic....
Cisza..."

 /E. Chalimoniuk/

P.S. ....ja już zadanie "odrobiłam"...

Polecam miłość....



"To niebezpieczna ucieczka od mojej bezpańskiej samotności...
Moja podróż, która rozpoczęła się od słów obietnicy, którą złożyliśmy sobie w pewny listopadowy dzień, miała na celu stworzenia swojej własnej idylli.
Pokładając całą wiarę w słowach, które wymienialiśmy - a było ich mnóstwo - budowaliśmy w sobie osadę, w której zawiłość stworzyła uczucie przyjaźni, przeplatającej się z miłością i pewnym niespokojnym amokiem uczuć.
W mówieniu zazwyczaj jestem większym zwolennikiem milczenia, oszczędności słów, przerostu formy nad treścią i trzymaniem w sobie wyniosłości. Od zawsze potrzebowałem złudzeń miłości, która zazwyczaj nie była mi właściwie dawkowana na potrzeb mojej chorej duszy.
Odczuwałem wielki strach, że gdy przyjdzie ta właściwa, ta jedyna, niepowtarzalna miłość, na którą czekałem, że spakuję się i spierdolę na koniec pierdolonego świata, by tam zbudować na nowo największy obóz uchodźcy, który nie będzie chciał ranić, a co gorsza być ranionym. Dyktator swoich uczuć, które za grosz się mnie nie słuchały od zawsze.
Ludzie mówią, że miłości nie można zbudować na gruzach poprzedniej, podpisuje się pod tym. Starą miłość trzeba potraktować jak World Trade Center, rozpierdolić i pozostawić gruzy same sobie, a nową wznieść niczym Burj Khalifa, jak najwyżej tak, aby stała na piedestale wszystkiego. Chcę przeżywać, a nie być tylko obserwatorem swoich uczuć, które gdzieś wewnątrz sobie drobnym druczkiem kolorowałem, by móc uwierzyć, że tak naprawdę jest, by żyć tak na niby.
Definicją każdej poprzedniej miłości było życie fikcją, która karmiła się wzajemnie niepotrzebnymi, plugawymi słowami "kocham Cię", które mogła byle dziwka mi powiedzieć. Strach przed porzuceniem, napędzał mnie do tego, że tkwiłem w toksycznych związkach, które niszczyły mnie od wewnątrz.
Boję się, od zawsze się boję i bać się będę. I może wypada mi wrócić do meritum, bo odbiegam od tego co stało się tego dnia i ma swoje konsekwencje do teraz.
Miłość przyszła do mnie niespodziewanie, chociaż doskonale wiem, że planowała stworzenie tego przypadku, a przynajmniej lubię myśleć, że miała wyrafinowany plan stworzyć tak wiele sytuacji, których nie mogę ułożyć w całość dziś. No bo "jak?" i "dlaczego?". I teraz widzę, że walczyła o moje uczucia, względy i mnie samego, jak psy o kości. Mówi, że "kocha", a ja odpowiadam, że "kocham z wzajemnością", bo przecież to jest miłość, której nie mogę wytłumaczyć, a co gorsza zrozumieć i przelać na papier.
I teraz wspólnie puszczamy emisję Nas samych w niedalekiej przyszłości, tu nie ma miejsca na szkic, na wątpliwości, ani jakieś "chyba nie". Jesteśmy we właściwym miejscu, o właściwym czasie, w pełni gotowości i przede wszystkim razem, a nie osobno jak to było dotychczas. I mimo iż będąc z kimś innym, już wtedy potrafiliśmy obdarować się nic nieznaczącym wzrokiem, który tak naprawdę znaczył wszystko - fundamenty szczęścia? Tak ciężko jest się nie zrozumieć Nam, bo w każdej kwestii jesteśmy podobni.
Cholera, ludzie! Rozmawiajcie ze sobą, naprawdę rozmawiajcie ze sobą dużo. Piszcie, dzwońcie, mówcie, a co najważniejsze bądźcie obok! Kłóćcie się, krzyczcie na siebie, cokolwiek - byle tylko podsycać jak najwięcej słów, nigdy od siebie nie odchodzicie dalej, niż na wyciągnięcie dłoni. I w szczególności polecam kawę, która trwa sześć godzin rozmów. Polecam miłość, bo bez niej to naprawdę człowiek dupą po nieheblowanej desce jeździ, jest słaby i tak bezpański jak ja wcześniej byłem, powtarzam: byłem.
I mógłbym pisać o Niej jak wspaniale przyrządza mi herbatę, którą nie mam czasu nawet wypić, bo cały czas pochłania mi właśnie Ona. Mógłbym opowiadać jak bardzo mnie zaskakuje każdego dnia, a w szczególności dziś rano, gdy przed samą pracą potrafiła się ze mną zobaczyć, by mi posłać swojego szelmowskiego buziaka w policzek i usta. I widząc w Niej wszystko, nie czuję się winny, bo przecież postanowiłem utonąć, skoczyć w przepaść, a jednocześnie stać z nią ramię w ramię na krawędzi. Ludzie się boją ponieść szaleństwu, ba, sam się bałem! Gdzie teraz byłbym gdybym nie dał się ponieść momentowi, a co najważniejsze fali uczuć, która mnie atakowała z każdej strony? Zapewne nadal bym dupą jeździł po tej desce. I nie czuję się zmęczony, bo przecież mam w sobie ogrom uczuć.
Mając 37 lat zakochałem się pierwszy raz...
 ......
Nie czuję się winny..."

/P. Kobylański/

czwartek, 7 stycznia 2016

Tyle milczenia we mnie mówi....



"Może w tym roku w końcu nauczę się milczeć...?
Zamiast wyrzucać z siebie wszystko jak otwarty blender do owoców...?
Może nauczę się przełykać to, co gorzkie i niestrawne, zamiast rzucać słowa dookoła siebie...?
Może tak właśnie będzie dla nas lepiej...? Może tak wypada...? Może to jest postawa prawidłowa, nienaganna...?
Będę milczkiem! Ascetą! Będę dawać przykład tym, co nie potrafią zabić złych emocji wewnątrz siebie. Tym co jak wariaci płaczą w poduszki, tłuką szkło i krzyczą do braku tchu. Tym..., co nocami spać nie mogą, bo liczą swoje błędy jak owieczki na niebie. I tym, dla których spokój jest osiągalny tylko po sztormie...
Skoro ty potrafisz tak codziennie, to i ja poradzić sobie muszę....
Zrobię to w tym roku, dla Ciebie...
Może w przyszłym znów polubisz dźwięk mojego głosu...


Jedno obiecaj mi tylko proszę - bądź przy mnie, gdy pewnego dnia od połykania niewypowiedzianych słów kiedyś się uduszę… 

...................

może...."
/Zobaczyć świat inaczej/

P.S.




Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi....

 
 
 
"Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata,
za niepewność - wśród jego pewności,
za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych,
zarażając się każdym bólem,...
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna,
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi,
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia,
i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie,
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością,
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest a przystosowanie do tego co być powinno,
za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane
ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę,
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk,
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować,
że jesteście leczeni zamiast leczyć świat,
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę,
za niezwykłość i samotność waszych dróg,
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi."

/Kazimierz Dąbrowski, "Posłanie do Nadwrażliwych"/