niedziela, 29 maja 2016

...na dobranoc....






"Jest coś we wspólnym sypianiu. Nie mam na myśli seksu, ale zwykły sen...
Wczoraj, po wielkiej burzy, zdenerwowany wyszedł z domu, zapalił papierosa i wrócił... Włączyliśmy film, utuliłam go, jako, że tylko tak mogłam pomóc. A on usnął. Zwyczajnie usnął jak mały chłopiec zmęczony całodzienną zabawą. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak bezbronnego i tak spokojnego. Zmienił pozycje, ale przytulił do siebie moja rękę, pózniej - policzek do czubka mojej głowy. I gdy ja zasnęłam w oczekiwaniu, całował mnie w czoło za kazdym razem gdy się poruszyłam. I zrozumiałam, że tak naprawdę chyba nie da się być pewnym czyjejś miłości, dopóki się z kimś nie zaśnie, albo dopóki ktoś nie zaśnie przy tobie. We śnie wykonujemy akcje bezwarunkowo i tylko one mogą potwierdzić ludzkie więzi. Do tego, uważam, że zasypianie przy kimś to akt absolutnej ufności bo nie ma stanu, w którym jest się bardziej bezbronnym..."
/K. Beganska/

sobota, 28 maja 2016

...chciałabym mieć męża.





"....11 lat spędziłam u boku mężczyzn niegotowych. Zastanawiających się. Spędzających ze mną miło czas, ale opowiadających mi o priorytecie wolności w swoim życiu, nie chcących nawet poruszać innych tematów. A ja miałam 23 lata i wydawało mi się, że to trochę nieważne czego ja chcę, że prawdziwa fajna laska powinna być wyluzowana, nie chcieć stałego związku, zgadzać się na wszystko co zaproponuje jej partner w łóżku, chodzić na striptiz i umieć nie narzekać, czyli zająć się sobą, kiedy on mówi "w życiu mężczyzny jest taki moment, kiedy należy wyruszyć w samodzielny rejs". Cicho w głowie pisałam "chcę mieć dom". Chciałam razem robić remont i kupować choinkę. Po 11 latach zostałam sama w pustym domu z refleksją, że przecież kurwa mać, moi znajomi biorą śluby i to ci których znałam przez ten czas. Patrzyłam w ciemny sufit i myślałam sobie "o co ci kurwa chodzi".
I zrozumiałam.
Chodzi mi o bycie z kimś, kto się nie boi.
Kiedy mówię "chcę męża" to mówię "z puli wszystkich mężczyzn wybieram nie tych, którzy boją się związku tylko tych, którzy doceniają to kim jestem i mówią nie szukam dalej, a kiedy będzie źle, to usiądę z tobą, a jak będzie trzeba wybulę 180 zeta na terapię par i będę w tym z tobą". To nie jest romantyczna wizja. Wiem, że nie każdy chce ją spełniać, tylko ja o tym nie mówiłam. Bo się bałam. Bo nie wypada. Bo w ogóle nie wypada, żeby kobieta chciała wziąć ślub i mówiła o tym wprost, bo to jest biała sukienka, wesele i zdjęcia. Oczywiście ja najchętniej wzięłabym ślub w dwie osoby w urzędzie stanu cywilnego, bo nie ma za mną tęsknoty za ceremonią, jest tęsknota za partnerem który wybiera mnie tak jak ja wybieram jego.
Po 11 latach zdałam sobie sprawę z tego, że chcę kogoś, kto chce ze mną robić remont, mimo że ja bardzo tego remontu nie chcę, kto stwierdza "nie szukam dalej, jesteś najzabawniejsza i miła w dotyku". Nie potrzebuję do tego czekania AŻ ON TO ZROBI, w myśl tych wszystkich psychoewolucjonistycznych bredni, gdzie mężczyzna zdobywa, bo ma penisa i penetruje i przyzwyczajony jest do zdobywania. Widzę to jako wzajemny kontrakt dwóch osób, które lubią się ze sobą śmiać, lubią się dotykać, wiedzą że będą się kłocić, ale ta kłótnia to nie bitwa o Iwo jimę, tylko regulacja przez kryzys. Ale na samym końcu musi być pewność. Obydwie strony muszą chcieć tego.
"Mam tę obrączkę bo chcę wszystkim powiedzieć, że już nie szukam. Tak długo aż obydwojgu nam będzie zależało na nas i obydwie strony będą chciały pertaktować szczerze o tym co się dzieje, tak długo jesteśmy mężem i żoną. Tak długo jak będę chciała czuć smak jego spermy na języku, tak długo jak po wyjeździe nie będę mogła przestać go słuchać kiedy opowiada, tak długo kiedy będzie moim przyjacielem. Odpowiedzialni osobno za coś co jest nami razem".
Ponieważ 4 lata temu zdałam sobie sprawę z tego, że mimo że bardzo źle znoszę mieszkanie z kimś, że zawsze ten sam problem: nie umiem "zadbać o swoje potrzeby" jak piszą w Wysokich Obcasach, czyli nie umiem wystękać "yyy wiesz co jest mi smutno że tak robisz i jakby rób co chcesz, wiem że jesteśmy oddzielnymi planetami czy chuj po prostu osobami", że mimo że moja strategia dbania o potrzeby polega na zaczynaniu zdania od "yy bo ja jestem zjebana" (bo jednak jestem, bo bycie dzieckiem nadużywanym w dzieciństwie powoduje, że jesteś obrośnięty bąblami i siniakami, które lubią pękać w najmniej oczekiwanych momentach, i nie jest to piękny widok) że mimo że czasem naprawdę tak myślę, niech mnie nikt nie dotyka, jestem Mechaniczną Małgorzatą, proszę przestać, nic mnie nie boli i nigdy mi na nikim nie zależy.
Więc te 4 lata temu zdałam sobie sprawę z tego, że to kłamstwo. Że chcę mieć ulubioną osobę i razem z nią poznawać świat. Iść obok niej, a ona niech obok mnie idzie. Jako oddzielne osoby, które idą obok i razem, które są na tyle dorosłe, że potrafią szczerze ze sobą rozmawiać o rzeczach najtrudniejszych do przyznania się. I chcę mówić o niej "mój mąż", ponieważ wierzę że ten termin można zastąpić czymś innym, że "żona" może być osobą rysującą na asfalcie, a mąż może nie myśleć poważnie o nieruchomościach tylko rysować komiksy.
Jak Bóg mi miły, nie ustanę w tym.
Śmieją się ze mnie kiedy to mówię, a potem słyszę inne kobiety, które też tego chcą.
Nie każdy potrafi na trzeźwo o czwartej trzydzieści co miesiąc śpiewać Davida Guettę nad Wisłą, zastanawiać się nad ulubionymi słowami i płakać co 45 minut.
(najzabawniejsze jest to, że to miał być post na dzień matki)..."
/Małgorzata Halber/

piątek, 27 maja 2016

vintage romance....
















"...budując poczucie wartości nie patrząc na zegarek..."








"Gdybym mogła wychowywać dziecko,
Częściej używałabym palca do malowania, a rzadziej do wytykania.
Mniej bym upominała, a bardziej dbała o bliski kontakt.
Zamiast patrzeć stale na zegarek, patrzyłabym na to, co robi.
Wiedziałabym mniej, lecz za to umiałabym okazać troskę.
Robilibyśmy więcej wycieczek i puszczali więcej latawców.
Przestałabym odgrywać poważną, a zaczęła poważnie się bawić.
Przebiegałabym więcej pól i obejrzała więcej gwiazd.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała.
Budowałabym najpierw poczucie własnej wartości, a dopiero potem dom.
Nie uczyłabym zamiłowania do władzy, lecz potęgi miłości..."


/Diane Loomans "Full Esteem Ahead"/

P.S.

MATKI SĄ NAJLEPSZE,
GDY SĄ LUDZKIE,
TO ZNACZY, JEŚLI MAJĄ TEŻ BRAKI.
TYLKO DLATEGO, ŻE MAJĄ BRAKI I POPEŁNIAJĄ BŁĘDY, WIELE RZECZY ROBIĄ ŹLE - CO MY UWAŻAMY ZA ZŁE – ROŚNIEMY.
Co pcha świat do przodu? To co doskonałe, czy to co błędne?
Co mobilizuje w nas energię do zmiany? Oczywiście tylko to co niedoskonałe.
Cały postęp bierze się z błędu, a nie z tego, co poprawne i prawdziwe.
Właściwe matki są oczywiście błędne, fałszywe.
To co sobie wyobrażamy pod ideałami naszych matek – byłoby to coś najgorsze, co mogło by się nam przydarzyć. Nie moglibyśmy byli rosnąć. Rosnąć można tylko dlatego, że coś było niedoskonałe.
Czy umiemy zgodzić się na coś takiego?
Zrobimy małe ćwiczenie. Zamknijcie oczy.
Wyobraźmy sobie naszych rodziców: ojca i matkę.
I wyobrażamy sobie wszystko, wszystko to, co uważaliśmy za niewłaściwe.
Albo, co pewni ludzie, żeby nam pomóc, wmówili nam że to było niewłaściwe.
Wszystko co sprawiło nam ból. To co było wyzwaniem.
Teraz przyjrzyjmy się dokładnie, co myśmy zyskali z tego, dla naszego wzrostu i rozwoju.
Pod warunkiem, że zgodziliśmy się na to, i możemy to teraz nadrobić.
Patrzymy na wszystko takim jakie to było i godzimy się na to. I nagle, gdy się na to zgodzimy,
coś się otwiera, i wtedy objawia nam się z tego, jakiś dar, coś co nam pozwoliło iść do przodu, w szczególny sposób. Teraz mówimy TAK temu. Patrzymy na rodziców, dokładnie takich, jakimi byli – i mówimy im TAK. Takich was biorę. CIEBIE JAKO MOJA MATKĘ, JAKO MOJEGO OJCA. TAKIMI WAS KOCHAM I TAK CIESZĘ SIĘ WAMI.
I wtedy nagle, gdy nadal patrzymy na rodziców, widzimy nagle, jak wiele oni nam dali, jak wiele.
I bierzemy to teraz do serca.
Gdy idziemy przez ten ruch, bierzemy naszych rodziców takimi jakimi są, kochamy ich takimi jakimi są i cieszymy się nimi takimi jakimi są.
Temu, komu się to uda – wszystko inne się udaje.
Brać, brać, brać od matki. Mamy jednak takie wyobrażenie, że nie wszystko chcemy od naszej matki, lub, że to, co ona nam chce dać, tego jest za mało, albo że to jest niewłaściwe.
Co się wtedy dzieje? Nasza dusza się zamyka.
/Bert Hellinger/

wtorek, 24 maja 2016

Napisz do mnie, bez mówienia “cześć”....




"Ale ja nie chcę rozmawiać o bzdurach...
Napisz do mnie, bez mówienia “cześć”,
opowiedz dlaczego rozzłościłeś się na swoją siostrę dziś rano.
Powiedz mi, dlaczego masz bliznę w kształcie Europy na szyi.
Wyślij mi felieton o tym, jak spędziłeś swoje wakacje (...).
Zadzwoń, kiedy już prawię śpię (...).
Opowiedz mi o tym, jak po raz pierwszy zobaczyłeś swojego płaczącego tatę....
 I opowiadaj tak godzinami o rzeczach, które dla ciebie może nie są ważne, ale ja, przysięgam, będę wyłapywać każde twoje słowo....
 Opowiedz mi wszystko....
 Nie chcę kogoś, kto mówi tylko o pogodzie..."

...czasem nawet sen zobowiązuje...:)





Pewnego ranka Pułkownik Wieniawa-Długoszowski przesłał znajomej damie bukiet kwiatów. W załączonym liściku napisał:

 „Szanowna Pani! Zeszłej nocy śniła mi się Pani w taki sposób, że poczułem się zobowiązany....."

niedziela, 22 maja 2016

...są też cenni ...ci niewiele warci...





"Przez całe życie, niewątpliwie przewinie się wokół nas masa ludzi...
Niektórzy pobędą w nim chwilę, inni dwie, może pięć. Rok, trzy lata, osiem, dziesięć, piętnaście... Niektórych poznamy przypadkiem, innych w przysłowiowej "biedzie" lub w wyniku sytuacji, prowadzących do tego w skutkach. Jedni jak drzazga wbiją się nam w serca, umysł, wątrobę.
Inni - dadzą w kość...
Będą i tacy, którzy podarują nam cały szereg pięknych chwil miłych do wspominania, a jeszcze milszych do przeżycia. Zagnieżdżą się w danym stopniu zażyłości, obiecają swoją obecność, by zaraz zniknąć jak z wytarty szmatką kurz...
Inni staną się takim kurzem, jednym z tych gromadzących się za łóżkami i szafami, który w końcu sami wytrzemy przy sezonowych porządkach...
I nieważne jakie uczucia obudzi w nas taki człowiek, zawsze wniesie do naszego życia jakąś naukę, lekcję, refleksję...
 Ludzie uczą i dlatego są cenni.... Nawet ci, którzy nie są wiele warci..."
 /soup.io/

sobota, 21 maja 2016

..til we meet again...




"Któregoś dnia w przyszłości, której jeszcze nie ma,
spotkam ją na przystanku...
Będzie coś jakby trochę grubsza i będziemy już dorośli...
Nasze światy będą już wtedy bardzo daleko od siebie...
 ale z jakiś niewyjaśnionych przyczyn zatrzęsą się pode mną nogi..."
/Piotr Czerwiński "Pokalanie"/

piątek, 13 maja 2016

...ślepi na przecinki głusi na kropki...







"Technologiczna logika zniszczyła nawyk i umiejętność głębokiego myślenia, które nas czyni ludzkimi. A rezygnując z głębokiego myślenia człowiek stał się bezradny wobec własnej, ludzkiej rzeczywistości. Coraz lepiej rozumiemy i kontrolujemy materię, a coraz gorzej siebie.To jest fundamentalny brak, który odczuwamy..."
/prof. Tadeusz Gadacz/

Odchodzi kolejny normalny człowiek....Kurczy się nam świat zwykłych i normalnych....

Była sobie Maria, raz barwna, raz szara, wesoła,smutna, ładna czasem brzydka, różna...w zależności od oświetlenia.....była i poszła sobie, do lepszego świata...



A. Andrus: To jakby wyglądało Twoje niebo? 
M. Czubaszek: Siedzę przy barze. Oczywiście palę, aniołki podają mi popielniczki. Obok dużo psów. Też przy barze. Dużo palących psów. Piją piwo wołowe. I sporo fajnych ludzi. Jacek Janczarski, Adaś Kreczmar, Jonasz Kofta, Jurek Dobrowolski...
I tak sobie siedzimy przy barku i mówimy: po co to było się tak męczyć, jak tu jest fajnie...?





"Ale Ty cała grzeszyłaś urodą, wspaniałymi cyckami, a przede wszystkim nieprzeciętnym umysłem. Od razu wyczułem, że jest przekorna, wojownicza, buńczuczna, i to mi się cholernie podobało. Zwariowałbym, gdybym musiał żyć z kobietą nawet najpiękniejszą, ale z gatunku tak zwanych troskliwych, zgodnych żon.
Żona musi być partnerem pod każdym względem"

/Wojciech Karolak o Marii Czubaszek/

( .......)

Taka rada  Marii...
Gdyby Pani miała dać jakąś radę współczesnym kobietom? Kochającym, cierpiącym, chcącym walczyć o miłość?
E, nie traktować wszystkiego zbyt poważnie. Jezu, po co? Jesteśmy tu na jakiś czas, jak mawiała moja ukochana poetka Szymborska. Któregoś dnia szlag nas trafi, to po co tak traktować poważnie wszystko. Jest coś ważniejszego od życia – dystans do życia.

 "Co to znaczy kochać faceta? To znaczy odnajdywać w nim pokłady dobra. Pod maską kryje się zazwyczaj mały chłopiec, który oddałby życie za księżniczkę z bajki. I oto jesteś. Dostajesz szansę by urzeczywistnić się. To znaczy też, żeby dać mu się wygadać. Koniec końców i tak do kobiety należy ostatnie słowo. Pozwól by czuł się bohaterem. Jest najlepszy. Mimo że musisz dokańczać połowę spraw które zaczął. Wytrzymuj jego dziwne zachowania i nieumiejętność radzenia sobie ze stresem. Daj do zrozumienia że dom to coś więcej niż cegły i wbijane gwoździe. Bądź przyjacielem. Kiedy trzeba obejrzyj razem z nim mecz i wypij piwo. Krzycz: sędzia kalosz i pytaj po raz setny, co to spalony. Może i on chociaż raz, wkręci się na twój ulubiony serial. Cieszcie się chwilą. W końcu minie....
Jak wszystko w życiu..."

poniedziałek, 9 maja 2016

...ładne bardzo....po prostu...





"Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę – naprawdę ją pokochaj.
Znajdź tę, która wzywa twoją duszę, choć wydaje się to bez sensu.
Odrzuć kontrolę i przyłóż ucho do jej serca i słuchaj.
Usłysz imiona, modlitwy, pieśni – każdej żyjącej rzeczy,
każdej skrzydlatej istoty, pokrytej futrem i łuskami,
każdej spod ziemi, spod wody, każdej zielonej i kwitnącej,
każdej jeszcze nie urodzonej i umierającej…
Usłysz, jak smutnie wysławiają Jednego, który dał im życie.
Jeśli jeszcze nie usłyszałeś własnego imienia, nie słuchałeś dość długo.
Jeśli twoje oczy nie napełniły się łzami, jeśli nie pochylasz się do jej stóp,
to jeszcze nie odczułeś smutku, że prawie ją straciłeś.
Jeśli chcesz zmienić świat... pokochaj kobietę – jedną
ponad siebie, ponad pragnienie i rozsądek,
ponad swoje męskie preferencje młodości, piękna i rozmaitości
i ponad wszystkie swoje płytkie pomysły na temat wolności.
Dajemy sobie tak wiele wyborów,
że zapominamy, iż prawdziwe wyzwolenie
przychodzi, gdy stajemy w środku ognia duszy
i wypalamy nasz opór przed miłością.
Jest tylko jedna Bogini.
Spójrz w jej oczy i zobacz – naprawdę zobacz,
czy czujesz się, jak walnięty obuchem.
Jeśli nie, odejdź. W tym momencie.
Nie marnuj czasu na „próbowanie”.
Wiedz, że twoja decyzja nie ma nic wspólnego z nią,
ponieważ ostatecznie, nie jest ważne komu się poddasz,
ale kiedy zdecydujesz, by to zrobić.
Jeśli chcesz zmienić świat… kochaj kobietę.
Pokochaj ją na całe życie – ponad swój lęk przed śmiercią,
ponad swój lęk przed byciem manipulowanym
przez Matkę wewnątrz swojej głowy.
Nie mów jej, że gotów jesteś umrzeć dla niej.
Powiedz jej, że gotów jesteś ŻYĆ z nią,
sadzić z nią drzewa i patrzeć jak rosną.
Bądź jej bohaterem, mówiąc jak piękna jest w majestacie swojej bezbronności,
pomagając jej, by każdego dnia pamiętała, że JEST Boginią
przez adorowanie jej i przez poświęcenie dla niej.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę
z jej wszystkimi obliczami, przez wszystkie jej okresy życia,
a ona uzdrowi cię ze schizofrenii –
- podwójnych skłonności i połowicznej szczerości,
które utrzymują twego Ducha i ciało w oddzieleniu –
które utrzymują cię w samotności
i sprawiają, że zawsze poszukujesz na zewnątrz Siebie
czegoś, co sprawi, że twoje życie warte będzie, by je przeżywać.
Zawsze będzie inna kobieta.
Wkrótce ta lśniąca nowa stanie się stara i nudna,
a ty znowu będziesz coraz bardziej zniecierpliwiony,
wymieniając kobiety, jak samochody,
wymieniając Boginię na ostatni obiekt twego pożądania.
Mężczyzna nie potrzebuje już żadnych więcej wyborów.
To czego potrzebuje, to Kobieta, to Droga Kobiecości,
cierpliwości i współczucia, nie-poszukiwania, nie-działania,
oddychania w jednym miejscu i zapuszczenia splatających się korzeni
dostatecznie silnych, by utrzymały ziemię w całości,
podczas gdy ona będzie zrzucać cement i stal ze swojej skóry.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę, po prostu jedną kobietę.
Kochaj ją i ochraniaj, tak jakby była ostatnim świętym naczyniem.
Kochaj ją ponad jej lęk przed porzuceniem,
który trzyma w sobie dla całej ludzkości.
Nie, ta rana nie jest jej, aby miała uzdrowić ją sama.
Nie, ona nie jest słaba w swojej współzależności.
Jeśli chcesz zmienić świat… kochaj kobietę
na wszelkie sposoby,
aż ci uwierzy,
aż jej odruchy, wizje, głos, zręczność, pasja,
jej dzikość powrócą do niej –
aż nie stanie się siłą miłości potężniejszą,
niż wszystkie demony politycznych mediów,
które tylko szukają sposobu,
by obniżyć jej wartość i ją zniszczyć.
Jeśli chcesz zmienić świat…
Odłóż swoje racje, swoje armaty i znaki sprzeciwu.
Odłóż wewnętrzną wojnę, swój słuszny gniew
i kochaj kobietę…
ponad wszelkie swoje łaknienie wielkości,
ponad swoje uparte poszukiwanie oświecenia.
Święty Grall stanie przed tobą,
jeśli tylko weźmiesz ją w ramiona
i przestaniesz poszukiwać czegoś poza tą intymnością.
A co, jeśli pokój, to marzenie,
może być jedynie przypomniane poprzez serce kobiety?
A co, jeśli miłość mężczyzny do kobiety, do Drogi Kobiecości
jest kluczem otwierającym Jej serce?
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj kobietę
do głębi swojego cienia,
do najwyższych szczytów swej Istoty
aż do Ogrodu, gdzie po raz pierwszy ją spotkałeś,
do furtki do królestwa tęczy,
przez którą przejdziecie razem jako Światło, jako Jedno,
do miejsca bez powrotu,
do krańców i początków nowej Ziemi.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę – naprawdę go pokochaj.
Wybierz tego, którego dusza przyciąga twoją jasno i wyraźnie,
który cię widzi, który jest dość odważny, by się bać.
Przyjmij jego dłoń i prowadź go łagodnie do krwi swojego serca,
gdzie poczuć może ciepło, które mu dajesz i odpocząć tam,
i spalić swój ciężki ładunek w twoich ogniach.
Spójrz w jego oczy, zajrzyj głęboko i zobacz co leży tam uśpione,
lub przebudzone, lub nieśmiałe, lub oczekujące.
Spójrz w jego oczy i zobacz tam jego ojców i dziadków
i wszystkie wojny i szaleństwa,
w których ich duchy walczyły w jakimś dalekim kraju, w jakimś odległym czasie.
Spójrz na ich ból i zmagania, udręki i winę; bez osądzania,
i pozwól temu wszystkiemu odejść.
Wczuj się w ten ciężar przodków
i wiedz, że to czego szuka, to bezpieczne schronienie w tobie.
Pozwól mu roztopić się w twoim pewnym spojrzeniu
i wiedz, że nie musisz odbijać tego szaleństwa,
ponieważ masz łono, słodką, głęboką bramę, aby zmyć i zaleczyć stare rany.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę, naprawdę go pokochaj.
Siądź przed nim w pełnym majestacie swojej kobiety z oddechem bezbronności,
w zabawie niewinności swego dziecka, pozwalając jego męskiej mocy
pokazać się przed tobą… i płyńcie w łonie Ziemi, w cichym wiedzeniu, razem.
A kiedy on się odsunie... ponieważ będzie uciekać bojąc się tej jaskini…
Zbierz wokół siebie babcie… owiń się ich mądrościami,
słuchaj, jak łagodnie szepczą,
uspakajają twoje przestraszone dziewczęce serce,
namawiając cię, byś była spokojna…
I czekaj cierpliwie na jego powrót.
Usiądź przy jego drzwiach i śpiewaj, pieśń o pamiętaniu,
że może jeszcze raz go ukoisz.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę, naprawdę go pokochaj.
Nie nakłaniaj jego małego chłopca,
podstępem i fortelem, uwodzeniem i naciąganiem,
tylko, by go zwabić… w sieć zniszczenia,
do miejsca chaosu i nienawiści
straszniejszego niż jakakolwiek wojna prowadzona przez jego braci.
To nie jest kobiecość, to jest zemsta
To jest trucizna pokręconych dróg
wiekowych nadużyć, gwałt naszego świata,
A to nie daje kobiecie mocy, zmniejsza moc, gdy odcina się ona od jego jąder,
i to zabija nas wszystkich.
I niezależnie od tego, czy jego matka opiekowała się nim, czy nie mogła,
pokaż mu prawdziwą matkę teraz.
Obejmij go i prowadź z wdziękiem i swoją głębią
tlącymi się w centrum jądra Ziemi.
Nie karz go za jego rany, gdy myślisz, że nie zaspakaja twoich potrzeb
lub nie spełnia kryteriów.
Wezwij dla niego słodkie rzeki
Krwią sprowadź to wszystko do domu.
Jeśli chcesz zmienić świat, pokochaj mężczyznę, naprawdę kochaj go.
Pokochaj go dostatecznie, by być naga i wolna,
Pokochaj go dostatecznie, by otworzyć swoje ciało i duszę
na cykle narodzin i śmierci.
I podziękuj mu za sposobność,
gdy razem tańczycie wśród szalejących wichrów i milczących lasów.
Bądź dość odważna, by być krucha, i pozwól mu pić z delikatnych,
upojnych płatków twojej istoty.
Niech wie, że może wspierać cię, byś stała, i ochraniać cię.
Upadnij w tył w jego ramiona i ufaj, że cię złapie,
nawet jeśli upuszczono cię tysiące razy przedtem.
Naucz go, jak się nie poddawać, nie poddając się sama.
I wtop się w słodką nicość serca tego świata.
Jeśli chcesz zmienić świat… pokochaj mężczyznę, naprawdę kochaj go.
Dodawaj mu odwagi, karm go, pozwalaj mu, słysz go, obejmuj go, uzdrawiaj go,
a ty w zamian będziesz żywiona i wspierana,
przez silne ramiona i czyste myśli i skoncentrowane strzały,
ponieważ on może, jeśli mu na to pozwolisz, stać się wszystkim, o czym marzysz..."
/Lisa Citore/

wtorek, 3 maja 2016

inwestuj..... w bycie tam, gdzie się jest, z tym, z kim się jest






"Zdarzyło mi się, że szłam gdzieś z kimś, kto miał wyciszony telefon, rozmawialiśmy i nagle ta osoba odebrała wibrujący telefon i niepostrzeżenie z rozmowy ze mną przeszła na rozmowę przez telefon.
I tak wydaje mi się, że ty masz dużo większą wyporność na osoby z przerostem ego, u mnie to od razu blokuje interakcję, co pewnie też wynika z mojego ego – to znaczy, że potrzebuję więcej od drugiej osoby, więcej zainteresowania, jakiegoś wychylenia się do mnie. Nie będę stać i patrzeć, jak ktoś upaja się samym sobą, bo chcę, żeby też trochę upajał się mną! Ale to pewnie wynika także z nieufności. Kiedyś słyszałam, jak Kasia Nosowska nazwała to daniem jej sera na pierogi, ja też tak czuję, że potrzebuję trochę więcej zainteresowania, ktoś musi do mnie wyjść, okazać mi sympatię, inaczej nie wejdę w znajomość. (...)
Rozmawiasz z kimś przez telefon i słyszysz stukot klawiatury.
Zauważ, że zabawa telefonem, bezustanne wysyłanie SMS-ów i jedynie pozorowanie obecności to bardzo namacalny i realny przejaw kryzysu rozmowy. Często jest dziś tak, że niby rozmawiasz z kimś, ale czujesz, że on jest za szybą – albo myśli o czymś innym, albo spogląda na ekran telefonu, mówiąc: „aha, ehę”, a realnie go nie ma. „Rozmawia” z tobą z jakiegoś pragmatycznego powodu, ale nie wymienia energii umysłowej. Albo ktoś przychodzi do ciebie do domu, szyje nogą, rozgląda się: fajnie tu, ale można by być gdzieś indziej, może gdzieś jest lepiej… Ostatnio byłam u znajomych na kolacji – przy stole siedziało pięć osób, trzy z nich miały na stole iPhone’y i na bieżąco kontrolowały Facebook i Twitter i jednocześnie uczestniczyły w rozmowie, jadły, paliły. To było patologiczne. W końcu wszyscy razem poszliśmy na inną imprezę, do kogoś innego, bo tam mogło być lepiej. Wydaje mi się, że trzeba jak najwięcej energii inwestować w bycie tam, gdzie się jest, z tym, z kim się jest...."
/Dorota Masłowska/