"Gdybym mogła wychowywać dziecko,
Częściej używałabym palca do malowania, a rzadziej do wytykania.
Mniej bym upominała, a bardziej dbała o bliski kontakt.
Zamiast patrzeć stale na zegarek, patrzyłabym na to, co robi.
Wiedziałabym mniej, lecz za to umiałabym okazać troskę.
Robilibyśmy więcej wycieczek i puszczali więcej latawców.
Przestałabym odgrywać poważną, a zaczęła poważnie się bawić.
Przebiegałabym więcej pól i obejrzała więcej gwiazd.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała.
Budowałabym najpierw poczucie własnej wartości, a dopiero potem dom.
Nie uczyłabym zamiłowania do władzy, lecz potęgi miłości..."
/Diane Loomans "Full Esteem Ahead"/
P.S.
MATKI SĄ NAJLEPSZE,
GDY SĄ LUDZKIE,
TO ZNACZY, JEŚLI MAJĄ TEŻ BRAKI.
TYLKO DLATEGO, ŻE MAJĄ BRAKI I POPEŁNIAJĄ BŁĘDY, WIELE RZECZY ROBIĄ ŹLE - CO MY UWAŻAMY ZA ZŁE – ROŚNIEMY.
P.S.
MATKI SĄ NAJLEPSZE,
GDY SĄ LUDZKIE,
TO ZNACZY, JEŚLI MAJĄ TEŻ BRAKI.
TYLKO DLATEGO, ŻE MAJĄ BRAKI I POPEŁNIAJĄ BŁĘDY, WIELE RZECZY ROBIĄ ŹLE - CO MY UWAŻAMY ZA ZŁE – ROŚNIEMY.
Co pcha świat do przodu? To co doskonałe, czy to co błędne?
Co mobilizuje w nas energię do zmiany? Oczywiście tylko to co niedoskonałe.
Cały postęp bierze się z błędu, a nie z tego, co poprawne i prawdziwe.
Właściwe matki są oczywiście błędne, fałszywe.
To co sobie wyobrażamy pod ideałami naszych matek – byłoby to coś najgorsze, co mogło by się nam przydarzyć. Nie moglibyśmy byli rosnąć. Rosnąć można tylko dlatego, że coś było niedoskonałe.
Czy umiemy zgodzić się na coś takiego?
Zrobimy małe ćwiczenie. Zamknijcie oczy.
Wyobraźmy sobie naszych rodziców: ojca i matkę.
I wyobrażamy sobie wszystko, wszystko to, co uważaliśmy za niewłaściwe.
Albo, co pewni ludzie, żeby nam pomóc, wmówili nam że to było niewłaściwe.
Wszystko co sprawiło nam ból. To co było wyzwaniem.
Teraz przyjrzyjmy się dokładnie, co myśmy zyskali z tego, dla naszego wzrostu i rozwoju.
Pod warunkiem, że zgodziliśmy się na to, i możemy to teraz nadrobić.
Patrzymy na wszystko takim jakie to było i godzimy się na to. I nagle, gdy się na to zgodzimy,
coś się otwiera, i wtedy objawia nam się z tego, jakiś dar, coś co nam pozwoliło iść do przodu, w szczególny sposób. Teraz mówimy TAK temu. Patrzymy na rodziców, dokładnie takich, jakimi byli – i mówimy im TAK. Takich was biorę. CIEBIE JAKO MOJA MATKĘ, JAKO MOJEGO OJCA. TAKIMI WAS KOCHAM I TAK CIESZĘ SIĘ WAMI.
I wtedy nagle, gdy nadal patrzymy na rodziców, widzimy nagle, jak wiele oni nam dali, jak wiele.
I bierzemy to teraz do serca.
Gdy idziemy przez ten ruch, bierzemy naszych rodziców takimi jakimi są, kochamy ich takimi jakimi są i cieszymy się nimi takimi jakimi są.
Temu, komu się to uda – wszystko inne się udaje.
Brać, brać, brać od matki. Mamy jednak takie wyobrażenie, że nie wszystko chcemy od naszej matki, lub, że to, co ona nam chce dać, tego jest za mało, albo że to jest niewłaściwe.
Co się wtedy dzieje? Nasza dusza się zamyka.
/Bert Hellinger/
Co mobilizuje w nas energię do zmiany? Oczywiście tylko to co niedoskonałe.
Cały postęp bierze się z błędu, a nie z tego, co poprawne i prawdziwe.
Właściwe matki są oczywiście błędne, fałszywe.
To co sobie wyobrażamy pod ideałami naszych matek – byłoby to coś najgorsze, co mogło by się nam przydarzyć. Nie moglibyśmy byli rosnąć. Rosnąć można tylko dlatego, że coś było niedoskonałe.
Czy umiemy zgodzić się na coś takiego?
Zrobimy małe ćwiczenie. Zamknijcie oczy.
Wyobraźmy sobie naszych rodziców: ojca i matkę.
I wyobrażamy sobie wszystko, wszystko to, co uważaliśmy za niewłaściwe.
Albo, co pewni ludzie, żeby nam pomóc, wmówili nam że to było niewłaściwe.
Wszystko co sprawiło nam ból. To co było wyzwaniem.
Teraz przyjrzyjmy się dokładnie, co myśmy zyskali z tego, dla naszego wzrostu i rozwoju.
Pod warunkiem, że zgodziliśmy się na to, i możemy to teraz nadrobić.
Patrzymy na wszystko takim jakie to było i godzimy się na to. I nagle, gdy się na to zgodzimy,
coś się otwiera, i wtedy objawia nam się z tego, jakiś dar, coś co nam pozwoliło iść do przodu, w szczególny sposób. Teraz mówimy TAK temu. Patrzymy na rodziców, dokładnie takich, jakimi byli – i mówimy im TAK. Takich was biorę. CIEBIE JAKO MOJA MATKĘ, JAKO MOJEGO OJCA. TAKIMI WAS KOCHAM I TAK CIESZĘ SIĘ WAMI.
I wtedy nagle, gdy nadal patrzymy na rodziców, widzimy nagle, jak wiele oni nam dali, jak wiele.
I bierzemy to teraz do serca.
Gdy idziemy przez ten ruch, bierzemy naszych rodziców takimi jakimi są, kochamy ich takimi jakimi są i cieszymy się nimi takimi jakimi są.
Temu, komu się to uda – wszystko inne się udaje.
Brać, brać, brać od matki. Mamy jednak takie wyobrażenie, że nie wszystko chcemy od naszej matki, lub, że to, co ona nam chce dać, tego jest za mało, albo że to jest niewłaściwe.
Co się wtedy dzieje? Nasza dusza się zamyka.
/Bert Hellinger/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz