"- Śmigus dyngus! – krzyknął Mężczyzna wylewając kubeł zimnej wody na Śmierć.
Śmierć zamarła. Przemoczony chomik w zalanej wodą klatce przerwał desperackie poszukiwania skrawka suchego lądu i spojrzał na Śmierć ze współczuciem.
Ta odwzajemniła spojrzenie, po czym zdjęła z głowy mokry kapelusz. Bratki, jeszcze chwilę wcześniej radośnie wyglądające słońca, wyraźnie straciły chęć do życia.
- Zwariowałeś? – zainteresowała się Śmierć.
Mężczyzna osłupiał. Spodziewał się radosnego chichotu, a nie rzeczowych pytań.
- Nie, dlaczego? Dziś lany poniedziałek, tradycja taka – wyjaśnił.
- Rozumiem kolorowe jajka, rozumiem nawet Zajączka. Doskonale rozumiem mazurki, ale oblewanie gości wodą? To znów jakiś zabobon? Ma mi przynieść pieniądze, których nie potrzebuję, urodę, którą mam, czy może długie życie? – domagała się szczegółowych wyjaśnień Śmierć.
- W zasadzie to nie wiem – oczekiwania okazały się zbyt wielkie. – Babka coś kiedyś mówiła o pannach na wydaniu…
Śmierć dostosowała się kolorystycznie do pory roku. Pozieleniała.
- Nie, nie, to tylko takie bajanie starych ludzi! Nie mówię, że jesteś starą panną, niczego też nie sugeruję! To na pewno ma też jakieś inne wyjaśnienia. Zdrowie chociażby… Tak, na pewno chodzi o to, że każdy, kto będzie mokry, będzie też zdrowy – Mężczyzna starał się jak mógł, Śmierć wysychała. Z pragnienia też. Marcowe słońce grzało całkiem mocno, gdy stało się w zaciszu, chroniąc się przed lodowatym wiatrem.
- Te wasze tradycje to dziwna sprawa – uznała. – Robicie coś, choć nie wiecie po co i dlaczego…
- Dlatego, że inni tak robili i robią. Nasi przodkowie, robić tak będą nasze dzieci, tradycja istnieje od zawsze!
- Od zawsze, od kiedy ją ktoś wymyślił. Może znajdzie się ktoś odważny, kto z nią skończy?
Propozycja Śmierci nie spotkała się z człowieczym uznaniem.
- Ależ jak to? Tradycja porządkuje życie!
- I rujnuje garderobę – odpowiedziała Śmierć i ruszyła w stronę kuchni. Skoro już była mowa o babce należało do tego tematu wrócić, choćby w nieco zmienionej formie"
Śmierć zamarła. Przemoczony chomik w zalanej wodą klatce przerwał desperackie poszukiwania skrawka suchego lądu i spojrzał na Śmierć ze współczuciem.
Ta odwzajemniła spojrzenie, po czym zdjęła z głowy mokry kapelusz. Bratki, jeszcze chwilę wcześniej radośnie wyglądające słońca, wyraźnie straciły chęć do życia.
- Zwariowałeś? – zainteresowała się Śmierć.
Mężczyzna osłupiał. Spodziewał się radosnego chichotu, a nie rzeczowych pytań.
- Nie, dlaczego? Dziś lany poniedziałek, tradycja taka – wyjaśnił.
- Rozumiem kolorowe jajka, rozumiem nawet Zajączka. Doskonale rozumiem mazurki, ale oblewanie gości wodą? To znów jakiś zabobon? Ma mi przynieść pieniądze, których nie potrzebuję, urodę, którą mam, czy może długie życie? – domagała się szczegółowych wyjaśnień Śmierć.
- W zasadzie to nie wiem – oczekiwania okazały się zbyt wielkie. – Babka coś kiedyś mówiła o pannach na wydaniu…
Śmierć dostosowała się kolorystycznie do pory roku. Pozieleniała.
- Nie, nie, to tylko takie bajanie starych ludzi! Nie mówię, że jesteś starą panną, niczego też nie sugeruję! To na pewno ma też jakieś inne wyjaśnienia. Zdrowie chociażby… Tak, na pewno chodzi o to, że każdy, kto będzie mokry, będzie też zdrowy – Mężczyzna starał się jak mógł, Śmierć wysychała. Z pragnienia też. Marcowe słońce grzało całkiem mocno, gdy stało się w zaciszu, chroniąc się przed lodowatym wiatrem.
- Te wasze tradycje to dziwna sprawa – uznała. – Robicie coś, choć nie wiecie po co i dlaczego…
- Dlatego, że inni tak robili i robią. Nasi przodkowie, robić tak będą nasze dzieci, tradycja istnieje od zawsze!
- Od zawsze, od kiedy ją ktoś wymyślił. Może znajdzie się ktoś odważny, kto z nią skończy?
Propozycja Śmierci nie spotkała się z człowieczym uznaniem.
- Ależ jak to? Tradycja porządkuje życie!
- I rujnuje garderobę – odpowiedziała Śmierć i ruszyła w stronę kuchni. Skoro już była mowa o babce należało do tego tematu wrócić, choćby w nieco zmienionej formie"
/A. Sawicz/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz