wtorek, 7 sierpnia 2018

kiedy mężczyzna milczy...kobieta odchodzi...



"Obserwowałem ją cały czas.
 Patrzyłem jak się zmienia. Jak dorasta. 
Jak pozbywa się resztek plastiku, które kiedyś uważała za niezbędne do życia. 
Jak zaczyna lśnić swoim naturalnym blaskiem prawdy. 
Wciąż za bardzo wierzyła w świat, a za mało w siebie. Ale myślę, że może to dobrze. 
Bo światu potrzeba było takiej wiary. Wiary tak mocnej, że można byłoby niemalże ją dotknąć. 
Świat potrzebował takich kobiet, których największą siłą była wrażliwość. 
Takie, które mimo dzikości i lekkiej zadziorności 
- miały w sercu pokorę, która powoli nabierała kształtu zrozumienia.
Jaka była? Ciężko ją opisać. Dobrze znała życie, a mimo to stale coś ją dziwiło i fascynowało. 
Z drobnych radości potrafiła wyczarować ogromne szczęście.
 Ciągle czegoś szukała, ale jednocześnie zapominała, że to siebie ma w końcu odnaleźć. 
Po szarpaniu się ze swoim życiorysem jak z najgorszym wrogiem, 
myślę, że wreszcie nadszedł czas, że odnalazła drogę, która była jej pisana. 
Tylko ta jej ścieżka była bardzo odległa od mojej. 
Zacząłem zastanawiać się czy jeszcze kiedykolwiek nasze drogi się spotkają, jednocześnie mając tę głupią pewność, że tak. 
Ale wybór i tak nie należał do mnie. 
Ja ją wybrałem już dawno. 
Teraz mogłem jedynie czekać, żeby przekonać się czy ona wybierze mnie.
(...)
Pamiętam jak stała w kuchni i robiła kawę. Odwróciła się do mnie roześmiana i zapytała:
- Dlaczego ludzie uważają mnie za kogoś z wyższych sfer?
- Z wyższych sfer? - zapytałem, udając zdziwienie.
- No tak. Zazwyczaj w pierwszym kontakcie odbierają mnie jako zarozumiałą i zbyt pewną siebie, a ja przecież nigdy nie uważałam i nie uważam się za kogoś lepszego.
Znałem odpowiedź, ale też wiedziałem, że ona musi tę odpowiedź odnaleźć sama.
 Milczałem, patrząc na jej arystokratyczne gesty, uśmiechając się sam do siebie w odpowiedzi na jej pytanie. Bo to była prawda.
 Ona miała w tęczówkach ten blask wyższości, niepojętej dla większości.
- Gdybyś tylko mogła popatrzeć na siebie moimi oczami, 
Mała - rozmyślałem czasem - wiedziałabyś kim jesteś.
Jestem pewny, że mogły ją naprawdę zrozumieć tylko te osoby, które dobrze ją poznały. 
Które dały szanse i sobie i jej. Była zawsze źródłem ciepła, którym emitowała na zewnątrz. 
Nie wiem czy poznałem kiedykolwiek dziewczynę, która miała w sobie tyle miłości co ona.
 Do ludzi, zwierząt, roślin. 
Mógłbym patrzeć godzinami, jak tarza się w trawie z psami, zapominając o wszystkich problemach. Wbrew pozorom to była dziewczyna, którą można było nazwać "kumpelą". 
Nie bardzo ją interesowało co ma na sobie, czy jak jest umalowana. 
Nie interesowało ją jak odbierają ją inni, kiedy ona była pewna swojego działania. 
Można śmiało powiedzieć, że nie interesowało ją to, co interesuje większość współczesnych kobiet. Dlatego cieszyłem się, że ją odnalazłem. 
A później zgubiłem. Ale w tym samym czasie myślę, że zgubiłem też siebie. 
Pogubiłem nas całkiem w tej paranoi życia. 
I mogłem tylko czekać aż ona odnajdzie siebie. 
Mnie. I nas.
- Czemu nie mogę być częścią twojego życia? - zapytała kiedy, rozmawialiśmy po raz ostatni.
- Nie możesz być częścią mojego życia, bo jesteś moim życiem, Mała. 
- pomyślałem, nie udzielając jej żadnej odpowiedzi. 
Zapadła cisza....."
/Aleksandra Steć/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz