"Jestem na etapie akceptowania, mam wrażenie, że to ostatnia prosta.
Jest coś wartościowego w powrocie do dawnego zdarzenia, które było
bolesne i wyczerpujące,
o ile uda się rozpoznać stan i uczucie, które
towarzyszyły zadanej ranie.
Przez lata dorosłego życia reagowałam na
dawno zadaną ranę.
Jakby życie mnie zabierało w przeszłość, której nie
chciałam przyjąć, zobaczyć.
Teraz już wiem, że aby te powroty nie
wydarzały się w nieskończoność, trzeba wrócić do momentu zranienia, ale
świadomie, zanurzyć się, często w towarzystwie lęku.
To pozwala
zrozumieć, co się stało,
ale też, co wyprawiam w różnych, trudnych
emocjonalnie sytuacjach.
Głupio mi to powtarzać,
ale wierzę, że jestem
szersza, większa i potężniejsza niż ta, którą widać,
i wierzę, że
dotyczy to nas wszystkich.
Wierzę, że wybrałam sobie doświadczenia tego
życia,
że brakowało mi pewnych sprawności,
że z określonych powodów
urodziłam się właśnie w takiej rodzinie.
Przez to inaczej widzę osoby,
które mi rany zadawały,
nawet jeśli długie sceny z własnego życia
przypominały film Bergmana".
/Katarzyna Nosowska/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz