"Wiecie co? Życie w związku jest zajebiście trudne. Zajebiście....
Czasami brakuje motywacji i chęci dbania o związek, czasami ma się ogromną chęć spakować walizkę i wyjść, co w sumie robiłam już kilka razy.
Ale zawsze wracałam. Wracałam mimo tego, że przeszkadzały mi brudne gary, niewypuszczona woda z wanny, porozrzucane skarpetki i to że zazwyczaj wtedy kiedy byłam okropnie zmęczona jemu wcale nie chciało się spać i puszczał mi okropne piosenki tuż na uchem.
Wkurwiałam się, marudziłam, krzyczałam, płakałam i chciałam odejść.
Wiele razy.... Z wielu powodów...
Żeby zrozumieć życie i całą tę ideę bycia razem, mieszkania pod jednym dachem i spania w jednym, czasami bardzo ciasnym łóżku trzeba dostać porządnego kopa w dupę, wiadro zimnej wody na łeb i kilka liści na oprzytomnienie. Ja dostałam.
Wydaje mi się, że dużo za późno. Świadomość tego, że nie znasz dnia i momentu,
w którym ktoś zabierze ukochaną Ci osobę jest straszny. Był straszny....
Za każdym razem kiedy widziałam brudne skarpetki pod łóżkiem, stołem i na podłodze w kuchni zbierałam je i wrzucałam do pralki; wypuszczałam bez słowa wodę z wanny i nie spałam całą noc słuchając głupich piosenek. Świadomość tego, że zaraz go nie będzie sprawiała, że każde moje zdenerwowanie na niego powodowało wyrzuty sumienia. Za każde złe słowo chciałam przepraszać, usiąść mu na kolanach, wtulić się. Chciałam uciec, zabrać go, schować się gdzieś poza światem. Ale się nie udało.
I najbardziej żałuję teraz czasu, który zmarnowałam na denerwowanie się na głupie rzeczy, które przecież sama robię, na pakowanie walizki, uciekanie, krzyki i kłótnie. Żałuję tego, że nie potrafiłam docenić tych rzeczy, które były tego warte, nawet te najdrobniejsze.
Doceniajcie, cieszcie się życiem bez świadomości, że ktoś zaraz odbierze Wam całe wasze szczęście schowane w drugim ukochanym ciele...."
/.../
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz