wtorek, 25 października 2016

cała prawda o m a r z e n i a c h




"Wszyscy mamy jakieś marzenia, jedne bardziej szalone, inne zwykłe, można by rzec, przyziemne. Ale łączy je jedno, to że już na samą myśl o nich buzia nam się śmieje. I choćby inni się pukali w głowę, my wiemy swoje. Tego pragnie nasza dusza i nic na to nie poradzimy. Marzenia jednak mają to do siebie, że kiedy pozostają tylko w sferze wyobrażeń, zamiast uśmiechu potrafią wywołać na twarzy grymas bólu, złości czy frustracji. I to właśnie ten grymas widzimy czasem w lustrze. Cóż, łatwo marzy się kilkulatkowi, trudniej zaryzykować wszystko, gdy ma się dajmy na to 30 lat. Prawda, trudniej, ale może mimo to warto? Bo jeśli czujemy się nieszczęśliwi, smutni, przygnębieni; jeśli prześladuje nas jedna myśl: "a co by było, gdyby…"; jeśli serce się rwie, choć rozum ostrzega – nie bagatelizujemy tego. Jakaś część w nas domaga się wysłuchania.
Oczywiście, nikt nam nie powie dokładnie, co mamy robić, aby nasze życie stało się piękniejsze, pełniejsze, szczęśliwsze, bo to wiemy tylko my sami. Czasem potrzebujemy tylko inspiracji, przykładu kogoś, komu się udało. Myśli, która w nas zarezonuje, wytyczy nowy kierunek, pomoże dostrzec coś, czego do tej pory nie widzieliśmy. Mentora, który poruszy czułą strunę i da porządnego kopa do działania....

Cała prawda o marzeniach jest taka, że …
… one się zmieniają, ewoluują. Kiedy jesteśmy młodzi, nasze marzenia są głównie materialne. Chcemy mieć. Potem, tak po trzydziestce, bardziej zaczyna nas interesować nie to, co mamy, ale to, co robimy. Zaczynamy doceniać drogę do celu bardziej niż sam cel. Wreszcie zaczynamy myśleć już nie o tym, co robimy, ale kim się dzięki temu stajemy.
A ponieważ marzenia się zmieniają i my też, warto co jakiś czas robić update swoich przekonań, talentów i celów, bo nawet te ostatnie mogą się z czasem dewaluować. Ja sam byłem ogromnie zdziwiony, gdy jakiś czas temu zmieniłem jedno ze swoich fundamentalnych przekonań, że w życiu najważniejsze jest zdrowie. Ale przekonał mnie przykład osób doświadczonych przez los, chorych, niepełnosprawnych fizycznie, którzy jednak spełniają się w życiu. I odkryłem, że od zdrowia ważniejsze jest poczucie sensu. Indywidualne, osobiste, nawet jeśli inni będą pukali się w głowę. W życiu po prostu należy robić swoje. Co nie znaczy, że trzeba się konsekwentnie trzymać ścieżki, jaką obraliśmy lata temu. Bo konsekwentne życie jest liniowe, od punktu do punktu, od celu do celu. A wiele osób, w tym ja, powie, że najciekawsze rzeczy przydarzają się z boku drogi, poza ustalonym szlakiem, nie w głównym mieście, ale małej mieścinie....

Z marzeniami trzeba jednak uważać, bo można je też przereklamować. Mogą stać się bieganiem od punktu do punktu: tu skaczę, tu pływam, tu jadę do Nowej Zelandii, ale tak naprawdę nie spełniam się, tylko miotam. Wszystko jest dobre, od czego nie jesteśmy uzależnieni. Pieniądze, rozwój, alkohol, marzenia. Kiedy stajemy się ich niewolnikami, pojawiają się choroby. I może dobrze, bo moim zdaniem dla wielu osób większym kopem do zmian jest nie inspiracja, a desperacja. Jak choroba, strata pracy, rozwód. O wiele ciężej jest zaryzykować, gdy wszystko z pozoru jest dobrze. A już najtrudniej jest zaryzykować pieniądze. I to pewne pieniądze. Rzucić dochodową pracę, w której się dusimy, na rzecz pracy zgodnej z nami, ale na razie nieprzynoszącej zysku. Ciągle balansujemy między poczuciem bezpieczeństwa a wolnością. A jak ktoś mądry powiedział, możesz wybrać albo bezpieczeństwo albo wolność, ale jak wybierzesz bezpieczeństwo, stracisz jedno i drugie. Dlatego nie można wybrać bezpieczeństwa, ale można wybrać wolność. A marzenia są tam, gdzie wolność."
/Jacek Walkiewicz/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz